reklama

TYLKO NA KORSO24.PL: Pamiętamy. 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę. - Wszystko w naszym życiu zmienił ostatni rok - komentuje Dominik Łazarz

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: twitter.com/nexta_tv

TYLKO NA KORSO24.PL: Pamiętamy. 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę. - Wszystko w naszym życiu zmienił ostatni rok - komentuje Dominik Łazarz - Zdjęcie główne

Nocne bombardowanie Ukrainy niedaleko granic Polski - Łuck. | foto twitter.com/nexta_tv

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Kraju Są daty o których zawsze będziemy pamiętać. Szczególnie te bolesne, które wiele zmieniają. Dla Polaków jest to 1 września 1939 roku, a dla Ukraińców - 24 lutego 2022 roku. To właśnie wtedy Rosja rozpoczęła inwazję "na pełną skalę". Armia Władimira Putina ruszyła z północy, wschodu, a także południa.
reklama

Atak wojsk rosyjskich na Ukrainę był planowany od dłuższego czasu. Już jesienią 2021 roku wywiad amerykański ostrzegł prezydenta USA Joe Bidena, że Rosja planuje napaść na Ukrainę. W grudniu 2021 roku pojawiły się dwa projekty traktatów zawierających żądania tego, co Rosja nazwała "gwarancjami bezpieczeństwa" - Ukraina nie przystąpi do NATO, a także redukcję wojsk NATO i sprzętu wojskowego stacjonującego w Europie Środkowo-Wschodniej. Niespełnienie żądań spotkałoby się z nieokreśloną odpowiedzią wojskową.

Każdy kolejny dzień przynosił wieści o wojskowych manewrach Rosjan, mobilizacji sił blisko granicy z Ukrainą. NATO postanowiło działać i zabezpieczyć wschodnią flankę Sojuszu Północnoatlantyckiego. Do Polski - w tym przede wszystkim do Rzeszowa - przybywali żołnierze ze Stanów Zjednoczonych, a także Wielkiej Brytanii. Ciężkie, wojskowe samoloty transportowe Boeing C-17 Globemaster, śmigłowce Black Hawk, Chinooki każdego dnia lądowały na podrzeszowskim lotnisku. Na ich pokładzie byli żołnierze oraz sprzęt - hamery, wojskowe ciężarówki i kontenery z zawartością znaną tylko wojskowym. Część trafiła na lotnisko w Mielcu, gdzie zorganizowano jedną z baz wojskowych. Przez dwa lutowe tygodnie na Podkarpaciu wylądowało 1700 żołnierzy US Army z 82. Dywizji Powietrznodesantowej. W całej Polsce pojawiło się 10 tysięcy wojskowych z USA.

Trzy dni i Ukraina miała być Rosji

21 lutego Władimir Putin podpisał deklarację uznającą niepodległość i suwerenność dwóch separatystycznych republik: Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. 22 i 23 lutego Ługańska Republika Ludowa i Doniecka Republika Ludowa zapowiedziały podjęcie działań w kierunku opanowania całości obwodów ługańskiego i donieckiego z możliwym wsparciem Rosji. 23 lutego wieczorem zwróciły się do Rosji o "pomoc w odparciu agresji", jaką miała rzekomo podjąć wobec nich armia Ukrainy.

Wywiad amerykański przedstawił najbardziej możliwy scenariusz wojny. Zakładał on, że po trzech dniach Ukraina będzie pokonana. Pierwszy etap: osiągnięcie panowania w powietrzu w ciągu pierwszych 12 godzin, sparaliżowanie łączności, drugi etap: okrążenie Kijowa i zmuszenie ukraińskiego rządu do ucieczki w ciągu 48 godzin, a następnie finał - wprowadzenie marionetkowego rządu po 72 godzinach. 

Nad ranem 24 lutego 2022 roku Putin ogłosił, że podjął decyzję o rozpoczęciu "specjalnej operacji wojskowej" we wschodniej Ukrainie. Nie miało być żadnej okupacji, stwierdził, że Rosja zamierza "zdemilitaryzować i zdenazyfikować" Ukrainę i wezwał ukraińskich żołnierzy do złożenia broni i udania się do domów.

Bezpośrednio po przemówieniu Putina o 5:00 czasu wschodnioeuropejskiego (4:00 czasu polskiego) rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę.

Na pomoc

Wtedy wszystko się zmieniło. Na przejściach granicznych z Polską pojawiły się setki tysięcy osób, które uciekały przed bombami. Polska i Polacy zdali i nadal zdają test z pomocy uchodźcom. Na początku była to szybka akcja pomocy - żywność, zbiórki odzieży, pościeli, przygotowywanie miejsc noclegowych od Medyki, przez Przemyśl, Rzeszów i każde miasto oraz miejscowość w naszym województwie. 

Na polskim niebie cały czas fruwały samoloty NATO, które obserwowały ruchy wojsk rosyjskich, wciąż słyszeliśmy o atakach rakietowych na Kijów, Lwów, okolice elektrowni atomowych, a także miejscowości położone 10-15 kilometrów od granicy z Polską!

Schrony, rakiety i Biden

W Rzeszowie każdy zna lokalizację Schronu "Marysieńka" o którym już wiele razy pisaliśmy. Powstał w latach 50-tych. Skutki wojny nuklearnej mogło w nim przetrwać, przez 21 dni, 58 osób. Jego powierzchnia to 380 metrów kwadratowych, pod ziemią znalazło się szereg pomieszczeń: hydrofornia z własnymi studniami głębinowymi, sale mieszkalne, sala narad czy kuchnia. Jest tylko jeden kłopot: ten obiekt jest zabytkiem i nie ma mowy, aby znaleźć w nim teraz schronienie. Okazuje się, że w stolicy województwa podkarpackiego są miejsca ukrycia, a schronów brak. Powód? Były one budowane w latach 50-tych i 60-tych, kiedy Europa była podzielona "żelazną kurtyną", a dwa supermocarstwa USA i ZSRR prowadziły wyścig zbrojeń. Przez lata zostały zaniedbane, albo całkowicie zmieniono ich przeznaczenie. Z kolei miejsc ukrycia jest w Rzeszowie aż 150.

Schrony w Polsce - często pytaliśmy o te miejsca samorządowców, bo okazuje się, że jest z nimi źle w wielu miastach regionu. Przez wojnę na Ukrainie i fakt, że Podkarpacie leży tuż przy granicy w naszym rejonie od roku jest sporo wojskowych, jest system rakietowy Patriot, który ma chronić nasz region. Podkarpacie, Rzeszów, czy też Przemyśl - były w ciągu ostatnich 12 miesięcy odwiedzane przez najważniejszych polityków globu z prezydentem USA Joe Bidenem na czele.

- Wojna wszystko zmieniła - komentuje dla Korso24.pl Dominik Łazarz

To co wydarzyło się rok temu zmieniło porządek tego świata. Co o wojnie i tym wszystkim myśli nasz ekspert. - Możliwość ataku Rosji na Ukrainę przez wiele osób nie była brana poważnie pod uwagę. Przez to, że wydawało się, iż Putin ma świadomość tego, że wywoła to daleko idący sprzeciw państw Zachodu, w tym Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych oraz oczywiście NATO. Jednak Putin postanowił zaatakować i to nie tylko wschód kraju ale również Kijów, czy Lwów. To spowodowało, że dziś po stronie Ukrainy stoi cały zachodni i demokratyczny świat na czele ze Stanami Zjednoczonymi oraz Unią Europejską, a Putin się przeliczył w swoich kalkulacjach. Tak, więc miniony rok można powiedzieć, że zmienił wszystko - mówi Dominik Łazarz, ekspert Europe Direct Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie oraz Gdańsku, były dyrektor Regionalnego Centrum Informacji Europejskiej w Rzeszowie.

- W sferze gospodarczej to tutaj najważniejsze kwestie związane z rezygnacją krajów Unii Europejskiej z pozyskiwania rosyjskich surowców. To wywołało pewne kroki w zakresie racjonalnego wykorzystania surowców: w większym stopniu zwracamy uwagę na efektywność grzewczą i oszczędzanie. To efekt mocnych wzrostów cen węgla, gazu, czy paliwa, które już dziś widać się stabilizują i powoli zaczynają spadać, oby ten spadek spowodował, że wrócimy do cen podobnych jak przed wojną. Poza tym Unia Europejska opracowała i zrealizowała wiele sankcji politycznych i gospodarczych, które już wpływają na gospodarkę Rosji, ale trzeba pamiętać, że ich efekty będą długofalowe i na ostateczne jeszcze musimy poczekać.

- dodaje.

Według naszego rozmówcy wydarzenia po inwazji potwierdziły ogromną rolę Unii Europejskiej w kształtowaniu polityki. - Wojna Putina z Ukraińcami, którzy krew przelewają za to, że chcą żyć w demokracji w ramach Unii Europejskiej, de facto spowodowała potwierdzenia ogromnej roli Unii Europejskiej jako wspólnoty państw o pożądanych wartościach i celach, ale także wspólnoty przynoszącej zyski społeczne i gospodarcze dla wszystkich jej członków. Polska rola w tej wojnie się wzmocniła, co wiąże się z tym, że jest już dojrzałym członkiem UE i największym krajem na wschodzie z najdłuższą granicą z Ukrainą i to granicą strefy Schengen w ramach UE, ale dodatkowo największym krajem frontowym NATO - wskazuje Dominik Łazarz.

- Dodajmy do tego wielkie wsparcie Polek i Polaków dla Ukrainy, którym osobiście dziękował Joe Biden podczas wizyty w Warszawie. To wszystko pokazuje rosnącą rolę Polski w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej. Pragnę zauważyć, że bez członkostwa w Unii Europejskiej nie byłoby tego. Niepokojące w tym zakresie jest to, że władza i media rządowe deprecjonują UE, ale zwłaszcza wartości i zasad zapisanych w art. 2 Traktatu o UE, choćby te związane z praworządnością.

- kończy nasz rozmówca.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama