reklama

Rzeszów. Prawie tydzień próbują uwolnić kotka z rury ciepłowniczej. Niestety czasu jest coraz mniej [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Rzeszów Pierwszy sygnał o tym, że w rurze zasilającej w ciepło, przy ul. Ciepłowniczej w Rzeszowie, utknął kot, służby miejskie otrzymały w niedzielę, 24 października, po południu. Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej od razu na miejsce wysłało swoich pracowników. Niestety nie udało się dokładnie zlokalizować kota. Akcja trwa już ponad tydzień, a szanse na uratowanie kotka, spadają do zera.
reklama

Jak on tam wszedł?

Dramatyczna akcja ratowania małego kotka z rur ciepłowniczych na osiedlu Załęże trwa już tydzień. To przed siedmioma dniami, w niedzielę, 24 października, spacerujący obok instalacji ciepłowniczej mężczyzna usłyszał miauczenie kota. W ciągu tygodnia, także wieczorami, na miejscu pracowali pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji oraz strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej z Rzeszowa- Załęże. Służbom pomagali postronni ludzie.

- Przecięto otuliny rur, wyciągano kolejne warstwy izolacji. Użyto również kamery inspekcyjnej z termowizją, by móc zlokalizować dokładnie miejsce, w którym kotek się znajduje. Niestety nie przyniosło to, jak dotychczas rezultatu - informuje Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik Urzędu Miasta w Rzeszowie.

Sytuacja jest patowa

Niestety mijający szybko czas działa na niekorzyść. Zwierzę, najprawdopodobniej, umiera z głodu, w męczarniach. Kot znajduje się, według informacji służb pracujących na miejscu, w rurze pod wiaduktem kolejowym. 

- Wejście w przestrzeń pomiędzy rurą ochronną, a rurą grzewczą jest skrajnie niebezpieczne - słyszymy nieoficjalnie wśród pracujących tam osób. 

- Prowadzenie poszukiwań kota w przestrzeni szerokości około 20 centymetrów, mając na względzie temperaturę instalacji grzewczej, brak tlenu, jest skrajnie niebezpieczne. Jeżeli ktoś zaklinowałby się w tej przestrzeni najprawdopodobniej by nie przeżył

- informują nas osoby zbliżone do MPEC. 

Sytuacja jest patowa, ponieważ prowadzenie prac w instalacji pod wiaduktem kolejowym jest jeszcze bardziej niebezpieczne. Pomijając fakt, że prowadzenie prac na działce niebędącej we własności miasta Rzeszowa jest naruszeniem czyjejś własności, to według naszego informatora, skrajnie nieodpowiedzialne.

- Odcinek sieci ciepłowniczej pod wiaduktem umieszczony jest w grubej specjalnej rurze. Tego nie można rozciąć. Gdyby ktoś przeciął taką rurę, spowodowałby wyciek setek tysięcy litrów wrzącej wody, zalewając wszystko dookoła - wskazuje. 

Należy również pamiętać, ze każde działania na własną rękę naraża na odpowiedzialność karną. 

Zdaniem naszego rozmówcy nikt nie podejmie się ryzyka utraty życia lub zdrowia, żeby uratować kota. - Brzmi to dramatycznie, ale miejmy na uwadze hierarchiczne wartości na świecie - wskazuje. 

- Tam, gdzie rury "leżą" na sobie, są takie jakby rolki. To jest po to, że gorąca rura może tąpnąć. Ona się obkurcza i rozszerza — tłumaczy nam jednej z naszych rozmówców na miejscu.

- W przypadku takiego tąpnięcia, przy tak dużej i długiej rurze, takie mikro tąpnięcie i jej takie tępe odbicie, mogłoby zabić i zmiażdżyć kogoś, kto był w środku 

- dodaje.

Rzecznik Urzędu Miasta Rzeszowa: nie możemy rozciąć rury

Podobnego zdania jest rzeszowski magistrat. 

- Od siedmiu dni robimy wszystko, aby zwierzę uratować. Pomagają również pracownicy Schroniska dla zwierząt Kundelek i mieszkańcy Rzeszowa. Służby są w stałym kontakcie z prezydentem Rzeszowa, który osobiście koordynuje działania

- wskazuje Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik Urzędu Miasta w Rzeszowie, dodając jednocześnie, że nie można rozciąć rury, w której utknął kot, ponieważ to pozbawiłoby dostępu do ciepłej wody i ogrzewania trzech/czwartych mieszkańców Rzeszowa na tydzień.

W sobotę, 30 października, podejmowane są kolejne zintensyfikowane próby wydostania kotka. Na bieżąco analizowane są kolejne możliwości działania i ewentualne dyspozycje sprzętowe. Prezydent Konrad Fijołek skierował na miejsce dwie jednostki OSP z Załęża i Zalesia.

- Na miejscu pracują także pracownicy MPEC i MPWiK. Akacja trwa nadal. Nie poddajemy się - zapewnia Kłeczek-Krawiec.

Trzeba docenić działania służb w heroicznej walce o życie kotka, jednakże wydaje się, że ciężko będzie go stamtąd wydobyć.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama