reklama

TYLKO NA KORSO: "Sport Nie Tylko w Lipcu". - Nigdy nie sądziłem, że zostanę tutaj przez 37 lat - mówi Zbigniew Nęcek, trener tenisistek stołowych KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg [WIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Korso

TYLKO NA KORSO: "Sport Nie Tylko w Lipcu". - Nigdy nie sądziłem, że zostanę tutaj przez 37 lat - mówi Zbigniew Nęcek, trener tenisistek stołowych KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg [WIDEO] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
5
zdjęć

Gościem Grzegorza Lipca był Zbigniew Nęcek - trener KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg. | foto Korso

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Sport W programie "Sport Nie Tylko w Lipcu" gości tym razem Zbigniew Nęcek - trener tenisistek stołowych KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg, 31-krotnych mistrzyń Polski, 4-krotnych zwyciężczyń Ligi Mistrzyń (edycja w trakcie pandemii COVID nie została dokończona i półfinaliści zostali sklasyfikowania na pozycjach 1-4), a także były szkoleniowiec kadry narodowej. Rozmawiamy o początkach tworzenia potęgi sportowej w Tarnobrzegu, Li Qian, dramatycznych finałach i planach na przyszłość.
reklama

Grzegorz Lipiec: - Trenerze łatwiej jest wygrać polską ekstraklasę, gdzie cały czas obowiązuje hasło "bij mistrza", czy może Ligę Mistrzyń?

Zbigniew Nęcek: - My jesteśmy zaspokojeni jeśli chodzi o rozgrywki krajowe. Natomiast naszym prestiżowym i motywacyjnym celem są rozgrywki Ligi Mistrzyń. Dlatego nie wypada w Polsce oddawać berło. Chociaż nie ukrywam, że czasami jest nam wszystko pogodzić logistycznie. Różnie też jest z ochotą do przekładania spotkań przez rywali. Zatem czasami trudniej jest przełożyć mecz, niż go wygrać. Oczywiście szanujemy każdego przeciwnika i w ekstraklasie są drużyny, które mogą nam zagrozić. Nie jest pewne, że wygramy ligę, choć oczywiście jesteśmy faworytem.

Ten sezon jest też szczególny jeśli chodzi o rozgrywki krajowe, bo mamy mniej drużyn i drugą ekipę z Podkarpacia. Będą zatem derby województwa.

- Fibrain KU AZS Politechnika Rzeszów to ciekawy beniaminek, który moim zdaniem spokojnie utrzyma się w ekstraklasie. Czy powalczy o medal? Nie wiem. Wracając do głównego pytania. W końcu zmniejszono liczbę drużyn w ekstraklasie. Akurat ja od lat byłem zwolennikiem takiego ruchu. Musi to być skład drużyn dobrze przygotowanych pod względem sportowym oraz finansowym, a mieliśmy już wiele takich ekip, które nie były do tego przygotowane. Jeśli będzie dwanaście takich ekip to grajmy. Uważam, że potrzebne są radykalne kroki i widziałbym na przykład ligę z sześcioma drużynami, które grają cztery rundy każdy z każdym. Drużyny o zbliżonym potencjale, dobra promocja, transmisje. Pogodziłem się już z tym, że nie przebije mentalności innych klubów. Trzeba inaczej już myśleć, a ten obecny format jest trochę archaiczny. Ja oddałem to już w ręce moich oponentów, którzy mi zarzucali, że ja robię pewne wnioski "pod Tarnobrzeg". Nie robię tego pod Tarnobrzeg, bo on i tak wygrywa czy jestem przewodniczącym Kolegium Ligi, czy też nim nie jestem. Trzeba zacząć od profesjonalnego trzonu, tylko widowiska zainteresują kibiców, a nie wycieczki po Polsce i mecze bez historii. Ta liga nie została zmniejszona, tylko nie było chętnych do gry.

- Początek sezonu to dobry czas na rozmowy na luzie, ale tak. Najważniejsze jest jednak to, że same dziewczyny tuż po ostatnim spotkaniu tamtego sezonu już mówiły, że chcą zostać w Tarnobrzegu. Dlaczego? One się świetnie tutaj czują. Dam taki przykład. Spotkaliśmy się z większością składu na Igrzyskach Europejskich i były pytania: kiedy pierwszy mecz, kiedy przyjeżdżamy. Poza tym nikt nie podnosi pewnej poprzeczki finansowej, zawsze rozmawiamy o realnych środkach i budżecie, który mamy. Do Han Ying były podejścia różnych drużyn, gigantów z Europy, ale ona sama mówiła, że chce w Tarnobrzegu skończyć swoją karierę. Z "Hanią" rozpocząłem współpracę 10 lat temu, pierwszy sezon to była próba, ale z biegiem lat zżyła się z tym klubem i zawsze jest gotowa do gry.

Pod Han Ying to nawet Berlin robił podchody...

- Berlin, Linz. Zawsze Han Ying kończyła tak samo "Bardzo dziękuję za propozycję, ale w Tarnobrzegu jest mi dobrze".

Zacznijmy od początku. Jak trener wspomina czas, kiedy przyjechał do Tarnobrzega pierwszy raz w 1987 roku?

- Zatem musimy cofnąć się jeszcze o kilka lat. Miałem pewną koncepcję, byłem młodym trenerem i miałem wyraźny pomysł - mistrzynie Polski, gra w europejskich pucharach i zawodniczki na igrzyskach olimpijskich. Te pomysły przedstawiłem w Krakowie - skąd pochodzę i Katowicach - gdzie pracowałem dwa lata. Tam nie dostałem szansy. Inaczej było w Tarnobrzegu i moje rozmowy z Antonim Jakubowiczem - ówczesnym prezesem Klubu Sportowego Siarka Tarnobrzeg. Na początku nie było porozumienia, proponowano mi przejęcie drużyn żeńskiej i męskiej. Po trzeciej rozmowie dostałem "zielone światło" i możliwość pracy według mojego projektu, a ja chciałem podziękować swoimi wynikami. Do dzisiaj jestem prezesowi Jakubowiczowi i tamtemu zarządowi bardzo wdzięczny. Po roku był awans z drugiej ligi do ekstraklasy, po dwóch latach męska ekipa awansowała z trzeciej do drugiej ligi i ekstraklasy, żeńska drużyna zdobyła wicemistrzostwo Polski w 1990 roku, a potem już mistrzowska seria z dwoma przerwami. Z perspektywy czasu to myślę, że nawet dla higieny tych rozgrywek to nawet dobrze, że czasami nie wygrywamy. Gdyby nie dwie kontuzje to na liczniku byłyby 33 złote medale. Teraz rozpoczynam swój 37 sezon w Tarnobrzegu. W żadnych wariantach nie zakładałem, że będzie to aż tyle lat. Nie żałuję, świetni ludzie, wyniki i pełne spełnienie. Nie czuję się wypalony i jeśli zdrowie dopisze to jeszcze powalczymy o różne trofea.

Lata 90-te w Tarnobrzegu to także pierwsze starcia w europejskich pucharach i pamiętne boje ze Statisztiką Budapeszt...

- Nie było wtedy Ligi Mistrzyń. Graliśmy w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych. Odnieśliśmy wtedy swoje pierwsze sukcesy i Statisztika była etatowym zdobywcą tego trofeum. Rzeczywiście pamiętam ten mecz i tutaj w Tarnobrzegu była pełna hala widzów. 1400 miejsc siedzących i 400 stojących. To była wielka sprawa i sportowo też byliśmy blisko wygrania Pucharu Europy. Rundę wcześniej ograliśmy mistrzynie Bundesligi i to już było coś. Grały tam wielkie zawodniczki. My też mieliśmy swoje świetne tenisistki: Du Jing, Elena Kovtun, Wanda Lityńska-Sydorenko, Kinga Stefańska. Nie zapomina się takich spotkań. To było wejście smoka na europejskie areny, ale też dzięki ŚP. Wiesławowi Woltańskiemu - szefowi firmy Telwolt z Sandomierza. Dzięki wsparciu ekonomicznemu zrobiliśmy kolejny sportowy krok do przodu. Potem zmienił się system rozgrywek. Graliśmy pięć razy w finale Pucharu ETTU i za szóstym razem wygraliśmy ten puchar.

W dwudziestym pierwszym wieku były takie spotkania o których zawsze będzie trener pamiętał. Na przykład na emeryturze przy kominku? Które to są boje?

- Oczywiście z Dr. Časl Zagrzeb w 2019 roku. To była drużyna stworzona przez menadżera z Zagrzebia, skład nieosiągalny dla nas, a my zagraliśmy genialne spotkania. O ile wygrana 3:2 w Tarnobrzegu była logiczna, bo zagrała nasza czołowo zawodniczka Gu Rouchen, ale w rewanżu już nie mogła wystąpić. To był mecz, który nie mieliśmy prawa wygrać. My bez Gu Rouchen, a rywalki sprowadziły w ostatniej chwili siódmą zawodniczkę świata Doo Kem, po trzecie kontuzji doznała Li Qian i mimo wszystko my ten mecz wygraliśmy. Pamiętam też rozmowę z moimi zawodniczkami. Podczas kolacji zapytałem "Mam pomysł, jak ten mecz wygrać. Jesteście zainteresowane?". Widziałem, jak zmieniło się ich podejście. Zrobiliśmy wszystko, żeby naprowadzić trenera Zagrzebia na jedyne możliwe dla nas ustawienie. Wtedy źle on ustawi swoją drużynę. Miejscowi chcieli nas zaskoczyć Doo Kem, ale ja mam przyjaciół w Hongkongu i zapytałem ich czy Doo Kem leci do Europy. To była "gra w szachy". Dziewczyny jej nie widziały na porannym treningu, a ona została wprowadzona na sam mecz. Nie była rozgrzana, ogromna presja i dopadliśmy Zagrzeb. Pamiętam, jak już Han Ying wygrała seta, który dał nam wygraną Ligę Mistrzyń i w trakcie przerwy cały czas pytała "Czy trener dobrze policzył?". Odpowiedziałem: "Z matematyki miałem piątkę, mamy puchar, ale wygrajmy cały mecz". Tak też się stało. Działacze z Chorwacji nie mogli poradzić sobie z porażką i przez 40 minut nie chcieli podpisać protokółu meczowego, ja cierpliwie czekałem. Na meczu byli nasi kibice i powiem tak określenie "Zagreb by night zostało zrealizowane".

Klub z Zagrzebia przestał istnieć.

- Tak. Właściciel nie mógł znieść, że zainwestował tyle pieniędzy, a nie mógł zdobyć tego czego chciał. Taki jest sport. Pokazaliśmy klasę, byliśmy zdeterminowani i wykorzystaliśmy naszą szansę. Przy innych ustawieniach nie mieliśmy szans, a przy tym mieliśmy i z niej skorzystaliśmy.

Zobacz całą rozmowę wideo z trenerem Zbigniewem Nęckiem, a tam jeszcze o: rodzinnej atmosferze w KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg, Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, Natalii Bajor, pracy z kadrą narodową, imprezie na hiszpańskiej plaży, Li Qian i niespodziance dla niej na pożegnanie ze sportową karierą.

 

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama