reklama

Mord "mrożący krew" w żyłach! To było dzieło UPA!

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Jędruś Ciupaga

Mord "mrożący krew" w żyłach! To było dzieło UPA! - Zdjęcie główne

foto Jędruś Ciupaga

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Historia Maniów to mało znane miejsce martyrologii Polaków pomordowanych przez UPA. Jędruś Ciupaga przypomina co tam się wydarzyło. Opis mordu jest bardzo brutalny.
reklama

Co takie wydarzyło się w bieszczadzkiej wsi Maniów (powiat leski) 18 września 1944 roku? Jędruś Ciupaga opowiada przerażającą historię.

CZYTAJ TAKŻE:

Jędruś Ciupaga dotarł do świadka tamtych wydarzeń:

- W dniu 18 września 1944 roku pomiędzy godziną 11 a 13 z rejonu Krąglicy udałem się do domu babci w Maniowie by przynieść bieliznę dla zmiany, papierosy i coś do jedzenia. Wszedłem do domu, była cisza, nie było słychać żadnych głosów. Zaglądnąłem do kuchni, w której zobaczyłem siostrę Stefę strugającą kartofle i kołyszącą leżącą w kołysce 9-miesięczną kuzynkę Gienię. Miałem jakieś przeczucie, czułem się jakby powiązany. Pomyślałem, że może dlatego, że od dłuższego czasu przebywałem na łonie natury, w szałasach. Na zapytanie o coś do zjedzenia siostra oświadczyła, że wszystko jest pochowane, bo w nocy nieznani osobnicy zabierają jedzenie, odzież, bieliznę. Kazała mi poczekać aż przyjdzie mama z resztą rodziny od kopania kartofli. Mieli przyjść na obiad, ponieważ kartoflisko było tylko 500 metrów od leśniczówki. Ja dalej czułem się nieswojo i z nerwów dostałem bólów żołądka.

Udałem się za budynek gospodarczy, gdzie był ustęp. Gdy wyszedłem z ustępu wzrok mój padł na leszczyny rosnące nad brzegiem skarpy opadającej do Balniczki, która wpada do Osławy. Na leszczynie było sporo orzechów laskowych więc postanowiłem trochę narwać. Po paru minutach posłyszałem głosy, rozchyliłem gałęzie, by zobaczyć kto idzie. Zamarłem.

Po drugiej stronie rzeki szli upowcy z bronią, w różnym umundurowaniu z podwiniętymi rękawami. Szybko wycofałem się na podwórze koło studni i udawałem, że piję wodę z wiadra. Równocześnie drugi rząd upowców szedł drogą z Balnicy, a trzeci zatoczył ukosem z pod Kuczery pole, na którym Babcia z Mamą i dziećmi kopali ziemniaki. Podjąłem decyzję o ucieczce z powrotem do Kunickiego. Wybiegłem od studni w kierunku budki kolejowej, która stała w odległości 70 metrów nad torem. Dalej nie mogłem biec, bo teren był obstawiony upowcami. Zajęli nawet stanowiska z erkaemami, tak jakby likwidowali duże zgrupowanie wojskowe. Stojąc za budką obserwowałem co się dzieje.

Widziałem jak prowadzą z pola babcię, mamę i ciotkę z dziećmi. Wprowadzili ich do domu i wówczas rozległy się przeraźliwe krzyki. Byli mordowani nożami i maczugami, które nierzadko były poświęcone przez nacjonalistycznych duchownych greckokatolickich. Krzyk był tak duży, że omal nie zemdlałem. Chyba zrobiło to też wrażenie na upowcach, bo zaczęli strzelać w powietrze by zagłuszyć krzyki.

Zaraz też zaczęli wynosić z domu trupy w skrwawionych płachtach i wrzucali do dołu po gnojówce. Mamę zmasakrowaną porozrzucano po ogrodzie. Do dołu wrzucono 9-miesięczną Gienię uderzoną tyko w głowę i zasypano ziemią. Warstwa ziemi była cienka tak, że w nocy rączkę wysunęła na wierzch i przeżyła do rana dnia następnego. Ja dalej obserwowałem poczynania bandytów z UPA, rabowali wszystko z domu. Mnie całe życie stanęło w oczach. (...) CZYTAJ DALEJ>>

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama