reklama

Szefowa Strajku Kobiet w Stalowej Woli: - PiS już się kończy!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Szefowa Strajku Kobiet w Stalowej Woli: - PiS już się kończy! - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Martyna Raszek jest jedną z liderek Strajku Kobiet w Stalowej Woli. Dzieli się z nami swoimi wrażeniami z dwóch akcji protestacyjnych w bastionie Prawa i Sprawiedliwości, a także opowiada co myśli straszeniu więzieniem organizatorów manifestacji.
reklama

Wiele komentarzy po Waszym strajku w Stalowej Woli wskazuje, że to największy protest w tym mieście od 1988 roku? Na pewno schlebia takie porównanie do historycznego strajku Huty Stalowa Wola?

- Trudno ocenić, bo nie mamy żadnych takich wiarygodnych źródeł. Znajomy dziennikarz słyszał od policjantów, że było nas nawet 5 tysięcy osób. Osoba nagrywająca z drona mówiła, że było nas jeszcze więcej. Bardzo trafne jest to porównanie do strajku z 1988 roku. Pamiętam, bo sama byłam przy bramach Huty Stalowa Wola, gdzie pikietowaliśmy i wspieraliśmy strajkujących. Ze strajkującymi wyszliśmy w miasto i to były te same skojarzenia. Pamiętam jak przechodziliśmy z tłumem przez całe miasto. Tylko wtedy szliśmy do Bazyliki Konkatedralnej, bo kościoły otwarte dla strajkujących. Teraz kościół wspiera partię rządzącą.

Co skłoniło Panią do zrobienia protestu w swojej miejscowości? Wyrok Trybunału Konstytucyjnego był decydujący, czy to narastało, razem z pełzającym lockdownem rządu przy pandemii?

- To jest chyba oczywiste. Wzburzyło się społeczeństwo w wielu miastach, wydawało mi się, że w Stalowej Woli też jest wiele osób, którym nie podoba się wyrok Trybunału Konstytucyjnego i to co dzieje się wokół kobiet w ostatnich latach. To był odruch, kobieta czuje takie rzeczy, że dzieje się niesprawiedliwość. Wyrok przelał „czarę goryczy”. To co zrobił Trybunał spowodowało, że musiało się znaleźć ujście naszej wściekłości na to, co dzieje się z pandemią, z ograniczaniem naszej wolności.

Jak się protestuje w mniejszym mieście? Czy jest to pierwszy protest jaki organizujesz?

- Jestem członkiem nieformalnej grupy Rebelianty Podkarpackie. Wcześniej byłam działaczką Komitetu Obrony Demokracji. Jako Rebelianci mamy na swoim koncie wiele pikiet i demonstracji. Jesteśmy bardzo doświadczeni.


Zobacz także:


 

Wcześniejsze pikiety nie były jednak tak liczne.

- Sporo osób było na pikiecie popierającej nauczycieli, trochę więcej w czasie protestów przeciwko pseudoreformom sądownictwa ministra Ziobry. Jednak poza 88 rokiem nie było tak ogromnej demonstracji. To cieszy.

Po odezwie wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego jest „druga strona barykady”. Na pewno emocje są spore, nie obawiacie się, że może dojść do takiej sytuacji, że stanie się komuś krzywda. To spory ciężar dla liderów strajków?

- Jak już wspominałam zorganizowałam wiele pikiet z moimi koleżankami i kolegami, a nie sama. W środę podczas pierwszej manifestacji była strasznie zdenerwowana, był taki moment, że aż trzęsły mi się ręce. Dotarło wtedy do mnie jak wielkie jest to przedsięwzięcie i jaka duża odpowiedzialność. Mamy tutaj silne środowiska kibicowskie, co prawda wielu kibiców szło razem z nami w marszu, ale były też skrajne bojówki, odpowiednio ustawione przez Jarosława Kaczyńskiego, były przygotowane na konfrontację. Stali przy Kościele Świętego Floriana w bojowych nastrojach i byli chyba rozczarowani, kiedy całkowicie ich ominęliśmy i poszliśmy dalej. Wtedy przenieśli się pod Konkatedrę i tam się ustawili. Ponownie byli rozczarowani, mogły być jakieś słowne zaczepki. Nie chcieliśmy zaogniać sytuacji. Ktoś rzucał racami, wiemy że z bloków poleciały w naszą stronę jajka. Także nie jest łatwo pikietować w Stalowej Woli.

Miasto, które jest bastionem Prawa i Sprawiedliwości…

- Oby to się wkrótce zmieniło. Młodzież, która protestuje z nami i za 2-3 lata będzie mogła głosować nie zagłosują na PiS, ta partia już się kończy w Stalowej Woli. Jestem już o tym przekonana.

Nie tak dawno cała Polska dowiedziała się o wytycznych Prokuratora Krajowego, który wskazuje że nawołującym do demonstracji może grozić nawet więzień. Może Pani się jakoś do tego odnieść?

- Ja sobie tak zażartowałam, że jak już trafię na odsiadkę to będę mogła sobie wybrać towarzysza do celi i niech to będzie na przykład premier Morawiecki, albo pani Witek. To ci wszyscy, którzy zorganizowali kampanię wyborczą i wybory w czerwcu i lipcu, kiedy absolutnie się nie rozstaliśmy z pandemią koronawirusa. Przypominam słowa premiera Morawieckiego, który mówił, że „koronawirus jest w odwrocie i żeby się go nie bać, pójść na wybory”. Ja chętnie z nimi spędzę te 8 lat w celi! Dla mnie to są czasy głębokiej komuny. To jest żenujące i śmieszne co powiedział pan Święczkowski powiedział. Nie obawiamy się, bo jesteśmy przekonani, że będzie tak jak wcześniej, ciąganie po prokuraturach, zadawanie pytań i tyle. Mamy się przestraszyć, ale nie przestraszymy!

Jesteśmy już po drugim proteście - tym razem strajku samochodowym? Jak wrażenia? 

- Około 100 samochodów przejechało przez miasto. Jesteśmy naprawdę bardzo z tego zadowoleni i pozytywnie zaskoczeni.

Jest Pani jedną z liderek Strajku, ale obok jest też grupa wielu osób.

- Właśnie o tym chciałam powiedzieć. Ja i moje koleżanki i koledzy z Rebeliantów Podkarpackich wspieramy młodzież, bo dwie dziewczyny z jednej ze stalowowolskich szkół wpadły na pomysł organizacji Strajku. To od nich się zaczęło, młodzi ludzie mają możliwości dotarcia do swoich rówieśników, ja im obiecałam wsparcie.

Szefowa Strajku Kobiet już zapowiada kolejne formy protestu. Co jest szykowane w Stalowej Woli? 

- Wstępnie myślimy o kolejnych działaniach i na pewno to nie jest koniec.


Czytaj także:


 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama