reklama

Panika w składach węgla. Limity zakupów, nocne kolejki i rekordowe ceny

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: pixabay

Panika w składach węgla. Limity zakupów, nocne kolejki i rekordowe ceny - Zdjęcie główne

foto pixabay

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Wystartował sezon grzewczy, a więc wzrosło zapotrzebowanie na węgiel. Niemniej surowca zaczyna brakować. Kopalnie nie wyrabiają z wydobyciem, przez co do lokalnych składów trafiają ograniczone ilości. Klienci ustawiają się nawet od godziny 3 w nocy, żeby pomimo limitów coś kupić.
reklama

Początek jesieni, to rozpoczęcie sezonu grzewczego. Wiele osób przymierza się wtedy do gromadzenia opału na zimę. W tym roku punkty sprzedaży nie mają dla klientów dobrych informacji. Czarnego surowca zaczyna brakować. Węgiel podrożał, nawet o 30 procent. Robi się zamieszanie i nerwówka. 

Część kopalń wprowadziła dzienne limity sprzedaży dla klientów, niektóre całkowicie zawiesiły sprzedaż detaliczną. A to co sprzedawcy kupują w hurcie, jest kosmicznie drogie. Tymczasem wizja dalszych wzrostów cen nie skłania do odkładania zakupów na później. 

- Dziennie dawniej sprzedawaliśmy nawet 70 - 90 ton węgla, teraz tyle to mamy na kilka dni. Przywozi znacznie mniej tego surowca z kopalń, a tego ze wschodu już prawie wogóle - mówi pan Jerzy, właściciel jednego ze składów węgla w gminie Głogów Małopolski. 

- Kopalnie w Polsce nie wyrabiają z produkcją węgla. Ich zapasy rozeszły się jeszcze w lecie. Wtedy węgiel też był dużo tańszy. Z uwagi na braki węgla rosyjskiego, wzmożona sprzedaż tego polskiego, powoduje jego braki 

- dodaje przedsiębiorca. 

Obecnie cena polskiego węgla u pana Jerzego wynosi od 930 złotych do 1280 złotych, w zależności od rodzaju. Najdroższy jest ekogroszek, najtańszy orzech. 

- W związku z dużym zainteresowaniem przed sezonem grzewczym, wprowadziliśmy dzienny limit sprzedaży na kontrahenta od trzech do pięciu ton w zależności od kopalni - mówi Business InsiderTomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górnictwa.

To przekłada się na to, że w punktach sprzedaży albo wprowadzono "zapisy na węgiel", albo stosuje się metodę "kto pierwszy ten lepszy". 

Limity wprowadzono na przykład w jednym ze punktów sprzedaży w Rudnej Małej pod Rzeszowem. Klient ma tam możliwość zakupu do dwóch ton węgla na adres zamieszkania. 

U pana Jerzego limitów jeszcze nie ma, ale węgla na placu ma nie dużo. 

- Przywożąc po 6-8 ton dziennie, nie dziwię się, że ceny będą wysokie. My, jadąc po taką ilość ponosimy koszty transportu, pracownika, sprzętu, a jak wiadomo, wszystko drożeje, co przekłada się na ceny surowców. Gdybyśmy przywozili całe ciężarówki (90-100 ton dziennie - przyp. redakcja), byłoby to bardziej opłacalne. Do tego dochodzi inflancja

- wskazuje pan Jerzy. 

Polityka energetyczna państwa zakłada, że docelowo gospodarstwa domowe nie będą wcale spalać węgla. W miastach ma się to stać do 2030 r., a na obszarach wiejskich do roku 2040.

Nie ulega wątpliwości, że czym bliżej startu nowej polityki energetycznej, ceny węgla będą rosnąć z roku na rok. 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama