Według informacji służb mundurowych do jednej z fabryk w Stalowej Woli skierowano w piątek,9 sierpnia, karetkę pogotowia oraz policję. Tam ratownicy zastali poparzonego mężczyznę, który był przytomny i akurat schładzano go pod prysznicem.
Doznał on 25 procent poparzeń ciała drugiego stopnia. Załoga ambulansu zadecydowała o wezwaniu śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pilot wylądował na lądowisku na dachu szpitala w Stalowej Woli. Po przygotowaniu pacjenta do lotu odleciał na oddział chirurgii oparzeniowej w Szpitalu w Siemianowicach Śląskich.
Jak wynika ze wstępnych ustaleń, 46-letni mężczyzna naprawiał jedno z urządzeń. W pewnym momencie wpadł nogą do niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej o głębokości około jednego metra. Służyła jako zbiornik retencyjny. Znajdowała się w niej gorąca wody o temperaturze 80 stopni Celsjusza. O zdarzeniu została poinformowana Państwowa Inspekcja Pracy, która wyjaśnia wspólnie z policją całe zajście.