Celem intensywnych wycieczek rumuńskich obywateli pod podkarpackich lasach są grzyby. Nie byłoby w tym nic dziwnego, jednakże ilości, jakie dziennie zbierają, wskazują na zbiór przemysłowy. Strażnicy leśni starają się reagować, ale boją się spotkania z grupą kilkudziesięciu młodych mężczyzn.
CZYTAJ TAKŻE:
BRUTALNY GWAŁT NA NASTOLATKU!
Jak donosi Gazeta Wyborcza, proceder w naszym województwie trwa od minimum trzech lat. Paweł Buczyński, rzecznik krośnieńskiej policji, powiedział, że "w odpowiedzi na pierwsze sygnały o zorganizowanych grupach policja wsparła Straż Leśną poprzez wspólne patrole".
Zorganizowane grupy grzybiarzy to głównie ludzie młodzi, często stwarzające wrażenie agresywnych, chamskich, wobec których istnieje obawa o bezpieczeństwo leśników.
Zbierane grzyby, różnych gatunków, pakowane często do specjalnych skrzynek, wkładane do samochodów z chłodnią i wywożone.
- Wiem, że te grzyby jechały do Niemiec, do Francji. Na zbiór przemysłowy grzybów trzeba podpisać umowę z Lasami Państwowymi. Tu nikt takiej umowy nie podpisał.
- tłumaczył w rozmowie z Wyborczą nadleśniczy Zbigniew Żywiec.
Niestety polskie prawo nie zabrania zbierania grzybów, nawet na tak wielką skalę. Ciężkim do udowodnienia jest uwarunkowanie ilości przemysłowej.
Złożono doniesienie do prokuratury, ta jednak postępowania nie wszczęła, wobec braku znamion przestępstwa.
- Chodzi o podejrzenie popełnienia przestępstwa określonego w Ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Nie wiemy, czy wszystkie grzyby, które oni zbierają, są jadalne. Skala zbiorów i transport za granicę wskazuje, iż chodzi o dostawy do jakichś punktów handlowych.
- mówił Edward Marszałek, rzecznik prasowy Lasów Państwowych w Krośnie, w rozmowie z wp.pl
Warunkiem braku popełniania wykroczenia czy przestępstwa jest także odpowiednie zachowanie w lesie poprzez ochronę runa leśnego, niestwarzanie zagrożenia pożarowego. Rumuńscy zbieracze, choć liczni, lasów jednak nie niszczą.
- Nie wiadomo, kto to organizuje. Sami grzybiarze pytani o szefa udają, że nie rozumieją ani po angielsku, ani po niemiecku. Rozdaliśmy im worki na śmieci i kartki w języku rumuńskim o zasadach zachowania się w lesie.
- dodaje Edward Marszałek.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.