reklama

- Uratowała pani życie 12-letniej dziewczynki! - rozmowa z Dianą Dawidowską, która oddając szpik zyskała nową rodzinę

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

- Uratowała pani życie 12-letniej dziewczynki! - rozmowa z Dianą Dawidowską, która oddając szpik zyskała nową rodzinę - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Podkarpacie Fundacja DKMS działa w Polsce od 2008 roku jako niezależna organizacja non-profit. Posiada status Organizacji Pożytku Publicznego oraz Ośrodka Dawców Szpiku w oparciu o decyzję Ministra Zdrowia. W ciągu ponad 14 lat Fundacja zarejestrowała w Polsce ponad 1 800 000 potencjalnych Dawców. Nasza rozmówczyni - niegdyś mieszkanka Rzeszowa - stała się Dawcą faktycznym. Czy było warto? I jak to wspomina?
reklama

Dlaczego zdecydowałaś się zarejestrować w bazie DKMS?
Pamiętam, że byłam wtedy mieszkanką Rzeszowa. Któregoś dnia, podczas pobytu w moim rodzinnym Tarnobrzegu, razem z siostrą zobaczyłyśmy reklamę DKMS i bardzo spontanicznie stwierdziłyśmy, że się zarejestrujemy. To był pewnego rodzaju impuls. Zarejestrowałam się na ich stronie internetowej i zamówiłam pakiet do wymazu, który po kilku dniach przyszedł do domu.


Czy długo czekałaś na telefon z informacją, że znalazł się biorca?
Po około dwóch latach od zarejestrowania się w bazie dostałam telefon, jednak moje oddanie szpiku było kilkukrotnie przekładane ze względu na bardzo ciężki stan mojej bliźniaczki genetycznej. W końcu jednak udało się. Cały zabieg odbywał się w Dreźnie. Szpik pobrano mi z talerza kości biodrowej pod narkozą.


Czy bałaś się samego zabiegu i jak on wyglądał?
Wtedy bardzo się bałam. Miałam 26 lat, byłam w obcym kraju. To był pierwszy mój jakikolwiek zabieg. Teraz mogę powiedzieć, że wówczas strach miał wielkie oczy. Owszem, odczuwałam dolegliwości bólowe po zabiegu, ale ta radość i satysfakcja z tego, że uratowałam komuś życie były najważniejsze. W tym miejscu muszę zaznaczyć że DKMS spisał się na medal. Oprócz tego, że leżałam w prywatnej klinice miałam możliwość zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. Pokryto koszt naszego pobytu, wszystkich badań oraz transportu. Opieka również była na najwyższym poziomie.

 

Pierwsze spotkanie

Kiedy i jak to się stało, że udało ci się nawiązać kontakt ze swoją bliźniaczką
genetyczną?
Z Ateną, bo tak jej na imię, poznałyśmy się po około dwóch latach od przeszczepu. Miała wówczas 14 lat. W tym czasie cały czas pisałyśmy do siebie listy. Atena urodziła się i mieszka w Stanach Zjednoczonych. Jej rodzice starali się o nią przez 15 lat. Z pomocą przyszło in vitro. To ich jedyna córka. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się w Polsce, choć pierwotnie to ja miałam lecieć do nich pierwsza, ale mój mąż nie dostał wizy. To wszystko było niesamowite. Zyskałam nowych rodziców i czwartą siostrę. Od początku traktujemy się jak najbliższa rodzina.
Dzwonimy do siebie, piszemy. Widujemy się co najmniej dwa razy w roku. Rodzice Ateny przeprowadzili się do Grecji, Atena została w Stanach. Na wakacje mamy zaplanowany wyjazd.

Wizyta Ateny w Polsce

 

Co byś powiedziała ludziom, aby ich zachęcić by rejestrowali się w bazach DKMS?
To powinna być przemyślana decyzja, bo w momencie kiedy dawcą się wycofuje, to ta chora osoba traci ostatnia szansę na życie. Dla mnie był to najpiękniejszy czas, pomijając narodziny mojego synka, a najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam w życiu brzmiały: „Pani Diano – uratowała pani życie 12-letniej dziewczynki".

 

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu rzeszow24.info. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama