Być może dramat dziesięciorga rodzeństwa trwałby dalej, gdyby nie to, że w ubiegłym roku z domu uciekł syn zwyrodnialca, 12-letni Daniel. Poszukiwania trwały dwa dni, a chłopiec został znaleziony przez ratownika GOPR z psem Mija z Podhalańskiej Grupy GOPR.
- Wychłodzony, głodny i przestraszony został przekazany zespołowi śmigłowca medycznego, który przetransportował go do szpitala w Rzeszowie. W akcji poszukiwawczej udział wzięło prawie 1000 osób
- informował GOPR z Grupy Bieszczadzkiej.
Wyszło wtedy na jaw, że być może jedna z sióstr Daniela mogła być wykorzystana seksualnie, a zaginięcie chłopca nie było pierwszym takim przypadkiem w rodzinie S. Osoby z zewnątrz po raz pierwszy też zobaczyły warunki, w jakich wychowywały się dzieci. Skrajna bieda, ojciec alkoholik, dzieci katowane, zastraszane, zaniedbane. Chłopiec leczony neurologicznie. Policjantki uczestniczące w poszukiwaniach nabrały podejrzeń, że w rodzinie jest coś nie tak.
Ojciec w areszcie, krew na bieliźnie
Ojcu postawiono zarzuty wykorzystywania seksualnego jednej z córek, aresztowano go, a dzieci trafiły do ośrodka opiekuńczego. Matka dostała ataku histerii, mówiła, że się zabije i trafiła do szpitala. 37-latek usłyszał zarzuty: narażenie dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz obcowanie płciowego lub dopuszczenie się innej czynności seksualnej wobec dzieci poniżej 15 lat.
- Młodszy chłopczyk musiał widzieć, jak rodzice uprawiają seks, bo w stosunku do dziewczynki, która trafiła do szpitala, zachowywał się tak, jakby uprawiali seks
– opowiadała sąsiadka rodziny z Izdebek.
Policjantki, które były w domu podczas poszukiwań Daniela zauważyły na jej bieliźnie krew. To je zaniepokoiło. Tak zaczęły się czynności procesowe. Ale to i tak nie koniec dramatu dziesiątki dzieci.
Diabeł wcielony
- Nie da się opisać słowami, co tam się działo. To najgorsze piekło, jakie tam mogło być. Ten ojciec to diabeł wcielony – opowiadała reporterowi TVN sąsiadka rodziny S. Reporter „Uwagi” rozmawiał z sąsiadami podczas poszukiwań Daniela.
Usłyszał między innymi:
- Wszystko u nich szło na papierosy i alkohol, na szarym końcu były dzieci. Oni nie pracowali. Pieniądze z opieki, za urodzenie dziecka musiały się zgadzać. To było około 10 tysięcy miesięcznie. Jeżeli pies dostawał jeść, to dzieci szły i jadły. Niektóre nawet nie mówią, tylko szczekają i warczą jak pies.
Sprawa została przekazana z Prokuratury Rejonowej w Brzozowie do Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Ostatnie dni przyniosły nowe fakty. Prokurator postawił ojcu kolejne zarzuty o dopuszczenie się innej czynności seksualnej wobec dwóch innych córek, a także narażenie kolejnych dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zaginięcia dziewczynek też się zdarzały, tylko nikt głośno o tym nie mówił.
Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił wyjaśnień, zresztą nawet kiedy został tymczasowo aresztowany, po tygodniu odwoływał się, bo według niego został niesłusznie aresztowany.
- On jak dotykał dziewczynki w miejsca intymne, to uważał to za zabawę – dodała sąsiadka.
Opieka widziała, co się dzieje
Od razu nasuwa się pytanie: gdzie wtedy była opieka społeczna? Gdzie byli nauczyciele? Dlaczego matka, która rzekomo tak kochała te dzieci, nie zrobiła nic, by im pomóc. Te wątki również bada prokuratura, zwłaszcza, że od czterech lat rodzice mieli asystenta rodziny i kuratora sądowego. Sprawą zainteresowała się nawet wojewoda podkarpacka, która zleciła opracowanie raportu z pracy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nozdrzcu, ze szczególnym uwzględnieniem pracy tych, którzy opiekowali się rodziną S. Stwierdzone zostały nieprawidłowości, co potwierdziła Gazecie Wyborczej Małgorzata Waksmundzka-Szarek, rzecznik prasowy wojewody.
- W raporcie czytamy jednak, że „działania zaradcze asystenta nie były adekwatne do sytuacji”, a asystent „na bieżąco nie powiadamiał pisemnie odpowiednich służb” oraz że „kontakty pracownika socjalnego z rodziną nie były zbyt częste”, a pomoc „nie była udzielana kompleksowo i regularnie”. Z raportu wynika, że pracownicy GOPS nie chcieli odbierania dzieci rodzicom: „brali pod uwagę przede wszystkim »zatrzymanie« dzieci w rodzinie biologicznej” – czytamy w raporcie. Z treścią raportu zapoznaje się teraz lubelska prokuratura.
- cytujemy Gazetę Wyborczą, która dotarła do przygotowanego raportu.
Śledztwo powoli się kończy, ojciec 10 dzieci do sierpnia przebywać będzie w areszcie. Co dalej? Przedłużenie aresztu lub postawienie aktu oskarżenia. Dzieci razem przebywają w sanockim domu dziecka.
ZOBACZ FILMY:
Ojciec 10 dzieci podejrzany o molestowanie. "To diabeł wcielony" Cz.1 (UWAGA! TVN):
Ojciec 10 dzieci podejrzany o molestowanie. "To diabeł wcielony" Cz.2 (UWAGA! TVN):
GALERIA ZDJĘĆ Z POSZUKIWANIA 12-LETNIEGO DANIELA (FOT. GOPR Grupa Bieszczadzka):