Od początku pandemii koronawirusa słyszymy o tym, że teraz w służbie zdrowia jest tylko "COVID-19". Jednak dopiero relacja wprost ze szpitalnego łóżka Pana Ernesta uzmysławia jak to wszystko funkcjonuje.
Poznajcie historię Pana Ernesta:
Przykra sytuacja, która spotkała mnie i nie tylko mnie, bo wielu innych pacjentów, jest po prostu nie do opisania. Kilka miesięcy temu powinienem przejść kontrolny zabieg, by stwierdzić czy nowotwór się nie rozwija, czy wszystko jest w porządku. Niestety jak Wszystkim wiadomo, przez pandemię dzieją się różne kuriozalne przypadki, nie tylko w medycynie. Czekałem cierpliwie, wierząc, że sytuacja się uspokoi i bez problemu będę mógł dostać się do lekarza. Niestety ból, który doskwierał mi w życiu codziennym, zaczął się nasilać z dnia na dzień, nie mogłem dłużej czekać.
Zacząłem szukać pomocy, gdzie się tylko da. Udało mi się dostać do Szpitala w Brzozowie, bałem się zabiegu, jak każdy człowiek, ale też się cieszyłem, że w końcu się dowiem, co powoduje tak silny ból. Niestety ta radość nie trwała długo. Do szpitala zgłosiłem się zgodnie z zaleceniami dzień przed zabiegiem, zrobiono mi niezbędne badania i przygotowano do zabiegu. Następnego dnia poinformowano mnie, że jadę na tzw. pierwszy rzut, czyli pierwszy do zabiegu. Oczywiście ogromny stres, obawy itp. były rzeczą normalną, ale tłumaczyłem sobie, że będę miał już to za sobą i wszystko będzie w porządku.
Około 10 minut przed wyjazdem na blok operacyjny, przyszła pani pielęgniarka i poinformowała wszystkich pacjentów, że wszystkie zabiegi są odwołane! Myśleliśmy na początku, że to jakiś żart, ale niestety nie. Ponoć jakaś kobieta, która opuściła właśnie oddział, miała wynik dodatni testu na Covid. (...)