Stal Stalowa Wola przegrała dwa pierwsze spotkania w tym sezonie drugoligowych rozgrywek. Najpierw uległa w Boguchwale [od red.: to tam Stalówka gra domowe mecze do momentu oddania do użytku swojego stadionu.] Resovii Rzeszów 1:3, a następnie na wyjeździe przegrała 1:4 ze Zniczem Pruszków. Druga porażka jest bardziej bolesna, bo Stal momentami prezentowała się bardzo dobrze, a szwankowała skuteczność.
Porażka w Pruszkowie sprawiła, że trener Stali, Paweł Wtorek, sam postawił sobie ultimatum przed najbliższą kolejką i sobotnim spotkaniem z Gryfem Wejherowo.
- Ze swojej strony mogę powiedzieć, choć to decyzja zarządu, że kolejny mecz z Gryfem będzie dla nas spotkaniem o wszystko, jeśli chodzi o naszą wizję tego, jak powinien wyglądać ten klub. Stawiamy wszystko na jedną szalę, zagramy o zwycięstwo. Tylko to daje nam szansę grania dalej
- powiedział na pomeczowej konferencji prasowej.
O żadnym ultimatum nie chce słyszeć Wojciech Fabianowski, menadżer do spraw sportu Stali Stalowa Wola.
- Nie chcę nawet słyszeć o tym, że Paweł miałby odejść z klubu. Nie wiem tak na sto procent, co miał na myśli, wypowiadając te słowa, jednak ja nie wyobrażam sobie, żeby miał on odejść z klubu. Te słowa mogły zostać wypowiedziane pod wpływem emocji
- przyznał Wojciech Fabianowski.
Po dwóch seriach spotkań zielono-czarni z zerowym dorobkiem punktowym zamykają drugoligową tabelę. Wyniki na pewno nie wpływają na optymizm wśród kibiców. Sami zawodnicy podkreślają, że teraz trzeba się skoncentrować na następnym meczu i zgarnąć pełną pulę punktów.
- Trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym meczu. Jeśli będziemy o nim myśleć, to przyjedzie Gryf Wejherowo i przegramy
- mówił Piotr Mroziński, pomocnik Stalówki.