reklama

Reżyserka teatralna zaatakowana w Rzeszowie przez nacjonalistów!

Opublikowano:
Autor:

Reżyserka teatralna zaatakowana w Rzeszowie przez nacjonalistów! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościKatarzyna Szyngiera i jej cztery koleżanki wracały ze środowego protestu. Przy jednym z kościołów grupa mężczyzn zaczęła biec w ich stronę, wykrzykując obraźliwe hasła. Gdyby kobiety nie uciekły do pobliskiej restauracji, sytuacja mógłaby skończyć się tragicznie.

Protest przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który 22 października br. orzekł niekonstytucyjność art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zgromadził w środę pod Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie prawie 2,5 tys. osób. 

 


CZYTAJ TAKŻE:

Informacje z Podkarpacia



Odbyła się m.in. blokada ronda Dmowskiego oraz spacer przez miasta. Nie zabrakło niestety incydentów z udziałem narodowców, którzy niejednokrotnie stwierdzali, że ich zadaniem jest jedynie ochrona kościołów przed ewentualnymi próbami profanacji. 

- Będziemy patrolować kościoły w sposób zapobiegawczy. 


- tłumaczył Maciej Kowalski podczas czwartkowej konferencji prasowej, na której apelowano do protestujących o wstrzymanie manifestacji na czas zbliżającego się Święta Zmarłych. 

„Łapanki” na mieście

Według naszych ustaleń nacjonaliści nie tylko bronią kościołów. Po zakończonych protestach czekają aż grupy osób oddzielą się od reszty i wtedy zaczynają działania. Pojawiają się groźby, wyzwiska  i siłowe odbieranie transparentów. Na przykładzie zdarzenia, które spotkało w środę Katarzynę Szyngiere, reżyserkę teatralną,  okazuje się, że po tzw. obrońcach kościołów można spodziewać się absolutnie wszystkiego.

- Szłyśmy z koleżankami od Pomnika w stronę Teatru. Chciałyśmy jeszcze coś zjeść. Zapytaliśmy kelnera w restauracji „Parole” czy dostaniemy coś na wynos. Nagle jedna z naszych koleżanek, która szła za nami krzyknęła, że ktoś nas goni. Weszłyśmy szybko do środka restauracji, a obsługa zamknęła drzwi i okna. 


- relacjonuje reżyserka. 

Do restauracji dobiegło ok. 10 mężczyzn, którzy wcześniej stali przy Klasztorze OO. Bernardynów. Zaczęli bić pięściami w drzwi i krzyczeć. Zanim kobiety schroniły się w restauracji, usłyszały krzyki i obelgi kierowane w ich stronę.

- Krzyczeli „zdejmij to ty sz**to, ty ku**o”. Chodziło im o tęczową flagę, która miałam zawieszoną na plecach.


- wyjaśnia Katarzyna Szyngiera. 


CZYTAJ TAKŻE: 

Przemysław Czarnek „idzie na wojnę” z uczelniami i ZNP?


„Nie dam się zastraszyć”

Obsługa restauracji zawiadomiła policję, jednak zanim zjawili się funkcjonariusze, napastnicy zdążyli się oddalić. 

- Zgłoszenie otrzymaliśmy w środę ok. 20. Po przyjeździe na miejsce nie zastano nikogo, kto by mógł zakłócać porządek. Kobiety udały się do domu. 


- potwierdza zajście Ewelina Wrona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. 

Warto nadmienić, że gdyby sytuacja miała miejsce w innej części miasta, z nieco mniejszą dostępnością miejsc, w których kobiety mogłyby się schronić, to zwykły incydent mógłby się przerodzić w tragedię

- Myślę, że mogłoby się to skończyć na rękoczynach. Po orędziu Jarosława Kaczyńskiego zostało wydane przyzwolenie na przemoc wobec manifestujących, w tym na kobiety. Wszyscy zwolennicy aktualnej władzy uważają, że ci co myślą inaczej niż oni nie są obywatelami. 


- oznajmia Szyngiera. Zapytaliśmy reżyserkę także o to, czy będzie na kolejnych protestach.

- Będę. Mam pewne obawy, ale nie dam się zastraszyć.


Na ten moment nie znane są personalia napastników. Jest szansa, że Teatr udostępni nagranie z kamery monitorującej m.in. wejście do restauracji. Nikt też na dzień dzisiejszy nie złożył zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. 

 

rafal.bolanowski@korso.pl

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo