Protest przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który 22 października br. orzekł niekonstytucyjność art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zgromadził w środę pod Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie prawie 2,5 tys. osób.
CZYTAJ TAKŻE:
Informacje z Podkarpacia
Odbyła się m.in. blokada ronda Dmowskiego oraz spacer przez miasta. Nie zabrakło niestety incydentów z udziałem narodowców, którzy niejednokrotnie stwierdzali, że ich zadaniem jest jedynie ochrona kościołów przed ewentualnymi próbami profanacji.
- Będziemy patrolować kościoły w sposób zapobiegawczy.
- tłumaczył Maciej Kowalski podczas czwartkowej konferencji prasowej, na której apelowano do protestujących o wstrzymanie manifestacji na czas zbliżającego się Święta Zmarłych.
„Łapanki” na mieście
Według naszych ustaleń nacjonaliści nie tylko bronią kościołów. Po zakończonych protestach czekają aż grupy osób oddzielą się od reszty i wtedy zaczynają działania. Pojawiają się groźby, wyzwiska i siłowe odbieranie transparentów. Na przykładzie zdarzenia, które spotkało w środę Katarzynę Szyngiere, reżyserkę teatralną, okazuje się, że po tzw. obrońcach kościołów można spodziewać się absolutnie wszystkiego.
- Szłyśmy z koleżankami od Pomnika w stronę Teatru. Chciałyśmy jeszcze coś zjeść. Zapytaliśmy kelnera w restauracji „Parole” czy dostaniemy coś na wynos. Nagle jedna z naszych koleżanek, która szła za nami krzyknęła, że ktoś nas goni. Weszłyśmy szybko do środka restauracji, a obsługa zamknęła drzwi i okna.
- relacjonuje reżyserka.
Do restauracji dobiegło ok. 10 mężczyzn, którzy wcześniej stali przy Klasztorze OO. Bernardynów. Zaczęli bić pięściami w drzwi i krzyczeć. Zanim kobiety schroniły się w restauracji, usłyszały krzyki i obelgi kierowane w ich stronę.
- Krzyczeli „zdejmij to ty sz**to, ty ku**o”. Chodziło im o tęczową flagę, która miałam zawieszoną na plecach.
- wyjaśnia Katarzyna Szyngiera.
CZYTAJ TAKŻE:
Przemysław Czarnek „idzie na wojnę” z uczelniami i ZNP?
„Nie dam się zastraszyć”
Obsługa restauracji zawiadomiła policję, jednak zanim zjawili się funkcjonariusze, napastnicy zdążyli się oddalić.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy w środę ok. 20. Po przyjeździe na miejsce nie zastano nikogo, kto by mógł zakłócać porządek. Kobiety udały się do domu.
- potwierdza zajście Ewelina Wrona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
Warto nadmienić, że gdyby sytuacja miała miejsce w innej części miasta, z nieco mniejszą dostępnością miejsc, w których kobiety mogłyby się schronić, to zwykły incydent mógłby się przerodzić w tragedię.
- Myślę, że mogłoby się to skończyć na rękoczynach. Po orędziu Jarosława Kaczyńskiego zostało wydane przyzwolenie na przemoc wobec manifestujących, w tym na kobiety. Wszyscy zwolennicy aktualnej władzy uważają, że ci co myślą inaczej niż oni nie są obywatelami.
- oznajmia Szyngiera. Zapytaliśmy reżyserkę także o to, czy będzie na kolejnych protestach.
- Będę. Mam pewne obawy, ale nie dam się zastraszyć.
Na ten moment nie znane są personalia napastników. Jest szansa, że Teatr udostępni nagranie z kamery monitorującej m.in. wejście do restauracji. Nikt też na dzień dzisiejszy nie złożył zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.
rafal.bolanowski@korso.pl