Całą sprawę nagłaśniała Wirtualna Polska w swoim reportażu "Serce do firmy". To właśnie z nimi kontaktowali się pracownicy firmy Er-Ea pracujący dla Elektrowni Połaniec (miasta w powiecie staszowskim, w woj. świętokrzyskim, zaledwie parę kilometrów od Podkarpacia), którzy opowiadali dziennikarzom WP o nadużyciach w firmie.
Krzyki, agresja, nękania telefoniczne czy brak odpowiedniego rozliczania nadgodzin - to wszystko tylko czubek góry lodowej.
Jak podaje portal money.pl - ofiarą mobbingu miał być 34-letni Przemysław, który wielokrotnie był nękany służbowymi telefonami poza godzinami pracy. Co potwierdza sama rodzina tragicznie zmarłego.
Sam dyrektor oraz prezes Er-Ea twierdzili, że w firmie żadnego mobbingu nie ma, a dyrektorowi chcą zaszkodzić "źli ludzie".
Po publikacji reportażu Wirtualnej Polski dyrektor firmy postanowił udać się na wcześniejszą emeryturę. Sami pracownicy uznają to za bardzo dziwny zbieg okoliczności.
- Wcześniej tego nie planował, o żyje pracą, nic innego nie robi - mówi osoba pracująca na terenie elektrowni Połaniec. - I nagle się okazało, po tym artykule, że w marcu dyrektor odchodzi. Dziwny zbieg okoliczności. - mówi w rozmowie z WP pracownik Er-Ea.
Cała sprawa stała się bardzo głośna i w końcu firma Er-Ea doczekała się kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. PIP sprawdza nie tylko sposób rozliczania nadgodzin czy mobbing, ale również czy w firmie mogło dojść do naruszenia zasad BHP.
Ponadto sprawą samobójstwa 34-latka zajęła się połaniecka policja. Część śledztwa została jednak umorzona pod koniec października. Jak podaje portal money.pl, śledczy ustalili, że pracownika Er-Ea nikt nie namawiał do popełnienia samobójstwa, nikt mu też w targnięciu się na życie nie pomógł.
Na portalu money.pl czytamy jednak, iż część materiałów wyłączono do odrębnego postępowania. Chodzi o art. 190 kk, czyli uporczywe nękanie i groźby karalne. Jak sprawa się rozwinie? Nie wiadomo - Wirtualna Polska nadal czeka na odpowiedź w sprawie wcześniejszego przejścia na emeryturę dyrektora Er-Ea.