Przewoźnicy mają "dosyć"! Branża transportowa jest w potężnym kryzysie, a jesienne ograniczenia w wielu dziedzinach naszego życia dają im się we znaki. Milionowe długi, niewystarczająca pomoc ze strony rządu, sprawiają że widmo upadku zagląda w oczy wielu firmom.
Szef firmy Marcel wprost przyznaje, że jest na skraju upadku, a listopad to być może "początek końca" jego przedsiębiorstwa.
- Żądamy wpisania naszego PKD 49.31 i 49.39 do programu Tarczy 6.0 i objęcia nas pomocą, która pozwoli nam zachować nasz dorobek i uratować dziesiątki tysięcy miejsc pracy!
- napisano na Facebooku firmy.
Autobusy pojawią się w centrum Rzeszowa, głównie na al. Cieplińskiego i ul. Marszałkowskiej. Przejazdy mają się zacząć o godzinie 15 i potrwają przez dwie godziny.
O co walczą przewoźnicy?
- Sytuacja w branży jest dramatyczna, szczególne, jeśli chodzi o tę jej część, która zajmowała się obsługą ruchu turystycznego. Już na początku marca sygnalizowaliśmy, że nadchodzi potężny kryzys. Turystyka to zjawisko sezonowe. Najlepszy okres wypada między kwietniem a październikiem. Zimą konsumuje się zysk z lata i czeka na wiosnę. Pandemia nadeszła zatem w najgorszym możliwym momencie - po zimie, gdy jako branża skonsumowaliśmy oszczędności. Nie wystartowaliśmy do nowego sezonu i nie wystartujemy do kwietnia 2021 roku.
- mówi na łamach portalu wnp.pl Rafał Jańczuk, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych.
Jakie są postulaty przewoźników?
- Potrzebujemy dopłat do wynagrodzeń. Tak jak miało to miejsce na początku pandemii. To się sprawdziło. Wielu przedsiębiorców z tego skorzystało, wystawiając tej formie pomocy wysoką notę. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił w zeszłym tygodniu, że małe i średnie firmy mogą liczyć na umorzenie części subwencji z tarczy finansowej PFR, ale gdyby nawet kazano nam oddać te pieniądze, nie moglibyśmy tego zrobić. Nie mamy ani złotówki. Jeśli nie dostaniemy "drugiego PFR-u”, będziemy musieli pozamykać firmy. Potrzebujemy więc nowej tarczy finansowej PFR oraz dostępu do kredytów.
- dodaje Jańczuk.