Tragedia rozegrała się w małej wsi Domacyny na Podkarpaciu.
- Nasz podwórkowy kundelek rzucił się na synka, przewrócił i zaczął kąsać w głowę i twarz. Natychmiast ruszyłam na ratunek. Dosłownie wyrwałam dziecko zwierzęciu z pyska. Synek był cały we krwi, a ja zamarłam z przerażenia - opisuje kobieta.
Chłopiec został zabrany śmigłowcem do szpitala w Rzeszowie. Przez cztery godziny lekarze zszywali jego rany.
- Nadal nie może otworzyć oka i drżę z przerażenia, czy wszystko z okiem w porządku - mówi kobieta.
Mama Sebastiana samotnie wychowuję troje dzieci. Dwóch synków jest małych, a najstarszy ma 20 lat i szuka właśnie pracy.
- Nie mamy samochodu. Dotychczas sobie radziliśmy, licząc każdy grosz. Najważniejsze są dla mnie dzieci, aby niczego im nie brakowało. Teraz chcę zrobić wszystko, aby mój Sebastianek miał właściwą opiekę, aby wrócił do zdrowia. Jestem świadoma tego, że wiąże się to z wydatkami na opatrunki, lekarstwa i wyjazdami do szpitali. Dlatego zdecydowałam się założyć tę zbiórkę, licząc na pomoc - pisze pani Teresa i dodaje:
- Za każde okazane wsparcie z całego serca dziękuję.
Pieniądze na leczenie chłopca można wpłacać poprzez platformę pomagam.pl - LINK DO ZBIÓRKI -