Czas pandemii to trudny okres dla nas wszystkich, ale najtrudniejszy dla pacjentów szpitali. Znajdują się tam nie tylko z powodu koronawirusa. Są to chociażby pilne operacje, a także porody.
Gdy chorujemy, rzeczą naturalną jest, że opiekują się nami rodzina i przyjaciele. Tak samo było w przypadku pobytu w szpitalach. Mogli nas odwiedzać, pielęgnować, podrzucać smakołyki i po prostu dotrzymywać nam towarzystwa.
Zakaz odwiedzin w szpitalach nie dla księdza
Gdy nastała pandemia w szpitalach ogłoszono powszechnie obowiązujące zakazy wszelakich odwiedzin, aby zminimalizować ryzyko przenoszenia koronawirusa. Wszystko byłoby w porządku, gdyby ten zakaz był jednakowo przez wszystkich przestrzegany. Pacjentki oddziału położniczego jednego z podkarpackich szpitali, opowiedziały serwisowi kobieta.wp.pl że po porodzie zawitał na ich salę... ksiądz.W momencie kiedy mąż i ojciec dziecka nie mógł wejść, duchowny robił to bez zapowiedzi i notorycznie. Pacjentki zaskakiwane miały być podczas krępujących dla nich sytuacji intymnych, takich jak przebieranie czy karmienie noworodka piersią. Oprócz tego nie każda z nich musiała być katoliczką i nie każda życzyła sobie takich odwiedzin i rozsiewania bakterii przez obcą dla nich osobę.
- Dla mnie jako agnostyczki przeciwnej instytucji Kościoła sprawa jest skandaliczna. Ksiądz wpychający się na salę oddziału położniczego, bez pukania i zapowiedzi, zszokował mnie i oburzył. Czułam się niekomfortowo z biustem na wierzchu, gdy próbowałam nakarmić córeczkę. Pomiędzy nogami miałam wkładkę wielkości materaca, hamującą odchody poporodowe. Krew, mleko, pot, łzy i nagle obcy chłop. Najgorsze było to, że moja "współlokatorka" była bardzo religijna. Ochoczo zapraszała go do nas, zagadywała, przyjmowała komunię i spowiadała się, przez co czas jego pobytu niemiłosiernie się wydłużał
- wyznała jedna z pacjentek w rozmowie z WP Kobieta.
- Urodziłam tydzień temu. Ksiądz przyszedł do mnie dwa razy - bez pukania, zaczynając jakąś bezsensowną rozmowę, w czasie gdy karmiłam. Mąż nie mógł odwiedzić mnie nawet na pięć minut, dziecko pokazywałam mu, stojąc w oknie, a ksiądz chodził od sali do sali bez żadnego problemu - czytamy relację innej pacjentki.
Pacjentka: poczułam, że ktoś mnie szarpie za ramię
Oprócz niespodziewanych wizyt na oddziale padają również niestosowne komentarze ze strony kapelanów szpitalnych. Sytuacja bywa smutna i bardzo nie na miejscu kiedy kobieta jest po ciężkim porodzie, a ksiądz nieudolnie próbuje ją swoimi wywodami pouczać. Tak jak to było w przypadku kolejnej zwierzającej się portalowi wp.pl kobiety.Pani Aleksandra ma za sobą bardzo trudny poród. Zagrożone było życie jej i córeczki, ale czuła, że w szpitalu każdy bardzo ją wspiera. O pierwszej w nocy szczęśliwie urodziła za pomocą cięcia cesarskiego.
- O 6 rano trafiłam z córką na salę. Nakarmiłam małą i zasnęłam. Około 8 rano poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię. Zerwałam się przerażona. A to ksiądz ze słowami: "Szczęść Boże, komunia za chwilę". Powiedziałam: "Nie, dziękuję", po czym usłyszałam, że to pewnie dlatego tak teraz cierpię. Popłakałam się
- opowiada.
Z pewnością takie sytuacje nie są standardem w placówkach szpitalnych, a księża stanowią duchowe wsparcie dla pacjentów. Nie mniej jednak należy zwracać uwagę i zgłaszać takie przypadki u dyrektorów szpitali, jeśli ma się cos zmienić w tej kwestii. Poszanowanie praw pacjentów jest ważne i nie wolno przyjmować ogólnikowo, że wszyscy życzą sobie wizyty duchownego w szpitalu, w dodatku w czasie pandemii.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.