O pijalni czekolady mówiło się w Rzeszowie już od kilku miesięcy. Wielbiciele słodkości podskakiwali ze szczęścia, gdy tylko dowiedzieli się, że cukiernik Mirosław Pelczar otwiera w stolicy Podkarpacia swój trzeci lokal. Ci, którzy byli wcześniej w Korczynie albo w Sanoku, gdzie już od jakiegoś czasu można skosztować jego wyrobów, dodatkowo oblizywali się z zadowolenia.
Rzeszowska Pijalnia Czekolady znajduje się w Millenium Hall, w miejscu, gdzie wcześniej działał klub Lukr. To olbrzymi lokal, całość ma ponad 600 metrów kwadratowych i nie przypomina standardowej restauracji. Wchodząc do środka ma się raczej wrażenie, jakby przekraczało się bramy jakiejś fabryki albo czekoladowego muzeum.
Wnętrze pełne jest dziwnych urządzeń i maszyn, starych lamp i rurociągów. Wzdłuż jednej ze ścian jeździ miniaturowa kolejka, nad głowami przesuwa się taśmociąg transportujący czekoladę, a do ciekawskich mrugają multimedialne ekrany. Można na nich sprawdzić ceny cukru na światowych giełdach, albo poczytać ciekawostki o krajach, w których produkowane jest kakao.
No i te wszystkie półki, które niemal uginają się od czekoladowych smakołyków. Od samego patrzenia podnosi się poziom cukru w organizmie.
Czekolada z whisky i fondue na różowo
Jak już się uda zaspokoić doznania wzrokowe, czas skupić się na konkretach. W końcu do pijalni czekolady nie chodzi się popatrzeć na czekoladowe szpilki, tylko żeby zadowolić kubki smakowe. Przejdźmy więc do sedna.Co znajdziecie w menu Pijalni Czekolady w Rzeszowie? Oto kilka przykładów:
- prawdziwa czekolada pitna z owocami (do wyboru rodzaj czekolady i nut owocowych)
- czekolady pitne z dodatkiem alkoholi (m.in. malibu, whisky, żubrówka z gruszką i lokalne wino z Komborni)
- czekoladowe "drinki", o przesmacznych nazwach, takich jak Pistacjowa rozkosz (czekolada pitna deserowa z kremem pistacjowym i pistacjami), Chocolate & Chilli (czekolada deserowa z chilli i bitą śmietaną), czy Zachodnie Wybrzeże (czekolada mleczna z gruszką, imbirem i bitą śmietaną)
- czekolady do jedzenia łyżeczką podawane w temperaturze 35 stopni
- czekoladowe fondue z różowej czekolady Ruby
Jako, że była niedziela, dzień wolny od pracy, w dodatku słoneczny i pięknie się zapowiadający, postawiłem przetestować połączenie czekolady z lokalnym winem. I tu niestety pojawił się pierwszy minus, który na szczęście okazał się też ostatnim. Mianowicie - wina z Komborni brak.
Pani za ladą kusiła co prawda innymi alkoholami, wygrała jednak gorzka czekolada połączona z mocnym espresso. M., z która odwiedziliśmy rzeszowską pijalnię, wybrała filiżankę czekolady do zjedzenia łyżeczką.
Później było już tylko przesłodko. O ile kawa weszła przepysznie i bez większych przeszkód, tak po skosztowaniu dwóch łyżeczek czekolady z filiżanki, poczułem, że z zapotrzebowaniem na cukier mam spokój przynajmniej do końca następnego tygodnia. Wtedy można bedzie planować kolejną wizytę, a nuż wino z Komborni dojedzie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.