reklama

Niespokojnie na osiedlu Bzianka. "Jest hałas i krzyki, wyzwiska, żeby wyp… z placu zabaw"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: screen materiału Uwaga TVN

Niespokojnie na osiedlu Bzianka. "Jest hałas i krzyki, wyzwiska, żeby wyp… z placu zabaw"  - Zdjęcie główne

plac zabaw w Bziance | foto screen materiału Uwaga TVN

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Rzeszów Jeden z mieszkańców rzeszowskiego osiedla Bzianka od wielu miesięcy utrudnia normalną zabawę dzieciom. Spokojnie jest tylko wtedy, gdy plac stoi pusty, czyli podczas deszczu. Gdy tylko robi się pogodnie i dzieci zaczynają zabawę – pojawia się nieznośny hałas, puszczany prawdopodobnie z głośników, ukrytych w zaroślach. Sprawie przyjrzeli się reporterzy programu "Uwaga TVN".
reklama

Przeraźliwe stukanie, warkot wiercenia, piski, demoniczne odgłosy i tak nawet do późnego wieczora.

- Przyjeżdżamy, wchodzimy na plac zabaw i od razu się to wszystko uruchamia

– wskazuje pani Katarzyna. I dodaje.

Zaczął od krzyczenia na dzieci. Później puścił na plac zabaw jakiś dym. Kolejnym pomysłem są właśnie te dźwięki.

- Dzieci nie mogą spokojnie wyjść na plac zabaw, bo zaraz jest hałas i krzyki, wyzwiska, żeby wyp… z placu zabaw. Bywa, że stoi za krzakami i nagrywa dzieci, nie wiem, czy za chwilę nie wyskoczy i czegoś nie zrobi

– dodaje pani Jolanta.

„Pisałem do prezydenta, napiszę do papieża”

O plac zabaw mieszkańcy osiedla Bzianka w Rzeszowie starali się od lat. Udało się wykupić grunty, zdobyć pozwolenia, ogrodzić teren, zainstalować huśtawki i zjeżdżalnie. W ten sposób powstało jedyne w okolicy miejsce przeznaczone dla dzieci. Z sąsiedztwa placu zabaw niezadowolony jest jednak jeden z mieszkańców. Były policjant, który jest aktualnie na emeryturze. Mężczyzna mieszka z żona oraz dwójką pełnoletnich dzieci.

- Ten plac zabaw wybudowany jest nielegalnie, mówiłem to już dawno

– stwierdza. I wylicza:

- Napisałem dziesięć pism, mam teczkę. Pisałem do urzędu miasta, do różnych inspektorów. Pisałem do prezydenta Dudy, do Morawieckiego, do starosty powiatowego. Pisałem też do rzecznika praw obywatelskich, to powiedział, że muszę przejść wszystkie szczeble i dopiero zajmie się sprawą.

Kiedy reporter pyta o przeraźliwy hałas, mężczyzna stwierdza:

- Jakie dźwięki puszczam? Co mi pan wmawia.

I dodaje:

- Do kościoła nie pójdą, tylko od samego rana są na placu. Jak te dzieci klną, jak mnie wyzywają? I to jest szkoła katolicka. Gdzie są zakonnice? Napisałem do biskupa Wątroby, żadnej odpowiedzi nie ma. Ale napiszę jeszcze do papieża. Tu mi się dzieci drą za uszami i tak dalej, i tak nie będzie. Jak tylko będę żył, to nie pozwolę na to.

Hałas roznosi się po okolicy

Uciążliwe, demoniczne dźwięki przeszkadzają nie tylko dzieciom. Hałas roznosi się po całej, spokojnej wcześniej, okolicy niemal każdego dnia do późnych godzin wieczornych. Mieszkańcy nie mogą spokojnie odpocząć, obejrzeć telewizji ani porozmawiać.

- Codziennie jest to samo, bez przerwy. To już idzie zwariować, można oszaleć z takim….

– mówi Bogdan Sarna.

- Na placu zabaw jest dwoje dzieci, a on będzie puszczał do 22

– wskazuje inny mieszkaniec.

- Nie da się do tego przyzwyczaić. Żeby zrobić cokolwiek, czy obejrzeć telewizję, muszę zamykać okno, bo to jest nie do zniesienia

– zaznacza Sarna.

Interwencje straży miejskiej oraz policji są na porządku dziennym. Od początku roku funkcjonariusze interweniowali kilkadziesiąt razy, ale odgłosy dochodzące z posesji otoczonej z każdej strony kamerami monitoringu, milkły w momencie podjazdu radiowozu.

Do tej pory w sprawie mężczyzny został skierowany do sądu prywatny akt oskarżenia za zakłócanie porządku i używanie słów wulgarnych oraz pozew cywilny o naruszenie dóbr osobistych, pod którym podpisało się 19 osób. Poza tym trzy policyjne interwencje zakończyły się skierowaniem wniosku do sądu. W jednej sprawie, uciążliwy sąsiad został ukarany grzywną.

- Od tego wyroku wpłynął sprzeciw. Na początek października wyznaczona jest rozprawa. W pozostałych dwóch sprawach powołano biegłego, celem oceny stanu zdrowia osoby obwinionej

– mówi Tomasz Mucha z Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

Płot

Poprosiliśmy profesjonalnego akustyka, by wykonał pomiar hałasu. Wizyta obcej osoby sprawiła, że głośne dźwięki milkły na chwile. Udało się jednak wykazać, że dopuszczalne normy są znacznie przekroczone.

- Na placu zabaw były 62 decybele. U dzieci może powodować to zaburzenia snu albo jakieś lęki

– mówi Janusz Trzyna.

Hałas to nie jedyny problem. Uciążliwy sąsiad od lat ma utrudniać życie innym mieszkańcom. Po drugiej stronie jego domu była wspólna droga, z której korzystał również pan Andrzej. Dojeżdżając jednak do swojego domu, za każdym razem narażał się na atak ze strony sąsiada.

- Trzeba było dzwonić na policję, nie mogłem ani wjechać, ani wyjechać z posesji. Nie mówiąc już o kimś z mojej rodziny

– mówi Andrzej Milek.  I dodaje:

- Moje wnuczki nie chodzą na ten plac zabaw, wozimy je na inne place. Nie chcemy prowokować i tego, żeby dzieci miały traumę, że ten pan ich wyzywa. Kiedyś powiedział do wnuka: „Ty sk… bachorze”.

Zdesperowani mieszkańcy Bzianki poprosili o pomoc urząd miasta. W naszej obecności odbyło się spotkanie, po którym prezydent zadeklarował wybudowanie drewnianego płotu, oddzielającego plac zabaw od sąsiada.

źródło: materiały UWAGA TVN, stenogram reportażu

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama