reklama

Przegrana walka o ludzkie życie na ogródkach działkowych w Mielcu. Karetka miała problem z dotarciem na miejsce

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Archiwum

 Przegrana walka o ludzkie życie na ogródkach działkowych w Mielcu. Karetka miała problem z dotarciem na miejsce - Zdjęcie główne

Zdjęcie poglądowe | foto Archiwum

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Podkarpacie We wtorek, 23 listopada, dostaliśmy od naszego Czytelnika wiadomość o śmierci przechodnia w Rodzinnych Ogrodach Działkowych w Mielcu. Niestety, karetka miała problemy z dotarciem na miejsce zdarzenia, bo bramy działek były zamknięte. Nieczytelne lub niewidoczne z drogi numery domów i bloków, brak tablic z nazwami ulic, psy biegające po podwórku, zamknięte bramy - to wszystko utrudnia pracę ratowników medycznych. Przecież liczą się minuty!
reklama

- Przykra wiadomość. We wtorek, 23 listopada, około godziny 11 zmarł na działkach mieszkaniec Mielca. Karetka, która chciała dotrzeć do przechodnia (spacerowicza) nie miała jak dojechać. W końcu gospodarz z wiceprezesem dotarli, by otworzyć bramę. Mieszkaniec po udzieleniu długotrwałej reanimacji przez działkowców zmarł - poinformował nas Czytelnik.

- Ratownicy doszli do leżącego, a karetka wjechała dopiero po otwarciu bramy.

Dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Mielcu, Grzegorz Gałuszka, wystosował specjalny apel.
 
- Nieczytelne lub niewidoczne z drogi numery domów i bloków, brak tablic z nazwami ulic, psy biegające po podwórku, a nawet zamknięte bramy na teren firm lub ogródków działkowych - z tym na co dzień wciąż mierzą się ratownicy medyczni. Wszystko to może znacznie opóźnić akcję ratunkową, w trakcie której liczą się sekundy. Szczególnie jesienią i zimą, gdy dojazd i działania utrudnia dodatkowo wcześnie zapadający zmrok, te kwestie mają wagę ludzkiego życia. Wiele razy prowadziliśmy kampanie edukacyjne na ten temat i wydawałoby się, że to poskutkowało, ale oczywiście czas mija, powstają nowe domy, zmieniają się władze firm czy ogródków działkowych i okazuje się, że problem znów jest palący - wskazuje Gałuszka.
 
- Nie tak dawno na terenie jednego z ogródków działkowych przechodnie udzielali pierwszej pomocy choremu, do którego wezwano karetkę. Jak się okazało, nie mogła wjechać, bo bramy były zamknięte. Co prawda administrator doniósł klucze i karetka wjechała, ale takich rzeczy nie wolno zostawiać przypadkowi czy szczęściu - apeluje Grzegorz Gałuszka, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Mielcu.
 
- A co, gdyby do administratora nie można się było dodzwonić lub nie mógłby on szybko przyjechać? Podobne problemy ratownicy zauważają, gdy trzeba dotrzeć do prywatnych posesji. Albo ulica nie jest opisana, albo numery domu są niepodświetlone, niekiedy dojazd utrudnia źle zaparkowane auto - wskazuje.
 
- Może to kosztować ludzkie życie, dlatego warto spokojnie, w wolnym czasie przedyskutować z rodziną lub w firmie, czy pod tym względem wszystko jest u nas w porządku. Może potrzebne są zmiany, nowe rozwiązania, inne procedury, bo gdy dochodzi do nieszczęścia, na to nie ma już czasu - mówi dyrektor pogotowia.

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu korso.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama