reklama

Susza odsłoniła dno Jeziora Solińskiego i "pamiątki" po dawnych latach! Znaleziono ludzkie kości! [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Podkarpacie Pisaliśmy już wiele razy o niskim stanie wody w Jeziorze Solińskim. Starsi mieszkańcy tego regionu boją się między innymi odsłonięcia cmentarzysk, które były zatopione przy tworzeniu akwenu wodnego. Właśnie teraz znaleziono ludzkie kości.
reklama

Przy powstawaniu Jeziora Solińskiego pod wodą znalazły się Solinka, Chrewt, Sokole, Horodek, Teleśnica Sanna i część Wołkowyi. Solina była jedną z najstarszych miejscowości w Bieszczadach. Powstała najprawdopodobniej w XIV wieku. Zginęła jednak pod wodą, pochłonięta przez projekt realizacji elektrowni wodnej, której celem miało być m.in. ujarzmienie rzeki San. Powstała wówczas zapora, która jest dziś jedną z największych atrakcji turystycznych w całych Bieszczadach.

Budowa zapory pochłonęła nie tylko Solinę, ale również okoliczne wsie. Rozebrano lub wyburzono kilkaset domów i drugie tyle budynków gospodarczych: sklepy, świetlice, cerkwie. W Wołkowyi wysadzono w powietrze kościół wraz z wyposażeniem. Wielu ludzi straciło swoje majątki. W latach 60. XX wieku pochłonęła je woda. Mieszkańcy dawnych wsi nie chcieli opuszczać ojcowizny. Tym bardziej że domy musieli rozbierać we własnym zakresie, a place zostawić czyste. Dostawali rekompensatę, choć dość skromną, po czym rozproszyli się po pobliskich miejscowościach. W latach 90. wędkarze z Zalewu Solińskiego zauważyli wyłaniające się z wody trumny, kości, deski oraz drewniane krzyże, pozostałości pięciu zalanych przez wodę cmentarzy. Teoretycznie przed powstaniem zbiornika miały być one ekshumowane i przeniesione w inne miejsca. Widocznie zrobiono to niedokładnie. 

Wyburzając prywatne domostwa, robotnicy podnieśli rękę na tradycję i ludzkie wspomnienia, zaś niszcząc okoliczne świątynie, posunęli się o krok dalej, igrając z sacrum. W operacji wysadzania kościoła w Wołkowyi brał udział około pólłtoratysięczny kordon połączonych sił milicyjnych i wojskowych, a całą akcję odgrodzono od publiczności zasłoną dymną i gazami łzawiącymi. Konsternację budzi nie tylko rozmach desakralizacji, lecz także fakt, iż nie wszystkie z wyburzonych budowli świątynnych zostałyby finalnie pochłonięte przez soliński zalew. Przy niższym poziomie wód, z tafli jeziora wyłaniają się zaś ponoć resztki kaplicy zalanego klasztoru sióstr ze zgromadzenia świętego Wincentego à Paulo. 

Z opowiadań rdzennych mieszkańców Soliny dowiadujemy się, że ekipy ekshumacyjne pracowały na cmentarzyskach planowanych do zalania wiosek, jednak ominęły w swych działaniach cmentarz w Sokolem, który początkowo nie miał znaleźć się pod wodą, a jednak się znalazł, a wraz z nim liczne dryfujące później po jeziorze czaszki czy piszczele. Innym razem – jak relacjonował legendarny bieszczadnik, Henryk Victorini – robotnicy wykorzystali wykopane trumny, jako skrzynki na jabłka i gruszki z okolicznych sadów. 

Na zdjęciach, które otrzymaliśmy fragmenty czaszek, kości udowych, piszczeli. Pan Dariusz, który je znalazł, natychmiast skontaktował się ze znajomymi archeologiem. On wskazał, że mogą być to szczątki osób, które mieszkały tutaj 200-300 lat temu. Wtedy nikt nie korzystał z trumien przy chowaniu zmarłych.

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu korsosanockie.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama