21 marca 2023 roku Ireneusz Pietrzykowski zastąpił Łukasza Surmę na stanowisku trenera Stali Stalowa Wola. Tak rozpoczęła się historia, która w trzeciej lidze miała swój szczęśliwy finał. Teraz pora na kolejny etap, czyli drugą ligę i właśnie o drodze do awansu i planach na najbliższą przyszłość rozmawiamy ze szkoleniowcem zielono-czarnych.
MUSIC: Daddy_s_Music Zakhar Valaha - Free Use - License by: pixabay.com
Grzegorz Lipiec: Rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, kiedy zostałeś trenerem Stali Stalowa Wola, od początku misją był awans do drugiej ligi?
Ireneusz Pietrzykowski: - Na pewno rozmawialiśmy też o awansie, ale nikt nie stawiał zero-jedynkowo tego jako cel. W tamtym momencie Stal była po wygranej z Cracovią II i dwóch remisach z Wiązownicą oraz Unią Tarnów. Cały czas blisko Wieczystej Kraków, czyli drużyną która przed ligą jawiła się jako hegemon. Na końcu okazało się, że są to ludzie. Wtedy podchodzono do tego "na chłodno". Byłoby fajnie, ale nic się nie stanie jeśli nie będzie awansu.
Jako trener byłeś liderem tych rozgrywek jako ŁKS Łagów i jestem pewny, że gdyby nie fakt wycofania tej drużyny z rozgrywek awansowałbyś do drugiej ligi właśnie z ŁKSem? Też tak uważasz?
- Tak. Myśle, że tak. Przede wszystkim dlatego, że w Łagowie mieliśmy zespół kompletny: dobra pierwsza jedenastka, dużo zmienników dających jakość, no i jakaś przewaga punktowa, która została wypracowana jesienią. Łagów na pewno, gdyby zachował tamten skład to byłby głównym faworytem do awansu.
Po meczu z Wieczystą Kraków czułeś pewnie ogromny niedosyt.
- Cofnijmy się jeszcze o tydzień wstecz. Mój debiut i spotkanie z Chełmianką Chełm było bardzo ważne. Wygrana tam sprawiła, że na meczu z Wieczystą pojawiło się sporo ludzi, było napięcie. Z kolei porażka sprawiłaby, że musielibyśmy gonić zespół z Krakowa zarówno punktowo, jak i mentalnie. Co do już samej Wieczystej, oczywiście niedosyt był duży, bo zagraliśmy niezłe spotkanie, długo prowadziliśmy, a stracony gol w ostatniej akcji i to po rykoszecie, to boli. Kluczem jednak było to co działo się już po tej kolejce. Wieczysta wygrywała, ale my też i to mecze nieoczywiste. Na przykład z Wisłoką Dębica, gdzie to rywale byli lepsi od nas, mieli więcej klarownych sytuacji od nas, ale Adam Imiela strzela bramkę "stadiony świata". Trudny mecz z Czarnymi Połaniec, również mógł się skończyć w dwie strony. Wreszcie Podhale Nowy Targ i gra w dziewięciu przez 30 minut i wyszarpaliśmy to zwycięstwo. Wieczysta cały czas czuła nasz oddech i myślę, że jeśli w którymś z tych spotkań stracilibyśmy punkty to chyba nie bylibyśmy już w stanie ich dogonić. Powtarzałem: bądźmy blisko, oni się pomylą. My też się pomylimy, bo nie da się wygrywać wszystkich spotkań. Liczyłem, że to oni pierwsi stracą punkty i tak też się stało.
Jest taki jeden "mecz klucz" do drugiej ligi, który możesz wskazać...
- Jeśli już mam wskazać takie jedno spotkanie to myślę, że Podhale Nowy Targ. Zwłaszcza jeśli chodzi o okoliczności, bo najpierw gramy 45 minut w dziesięciu, potem w dziewięciu przez 30 minut. Czuliśmy się tam skrzywdzeni. Ta drużyna to dźwignęła i mało tego Podhale nie było w stanie nam nic zrobić. Podzieliłby na dwa etapy ten mój pobyt w Stali. Te mecze do KSZO Ostrowiec Świętokrzyski były takie przepychane, ciężko nam to wszystko przychodziło. Potem było Podlasie Biała Podlaska, którego bardzo się obawialiśmy, a oni "sztycha" u nas nie zrobili. Zremisowaliśmy, ale graliśmy dobre zawody. Od tamtej pory każdy mecz graliśmy na dużej jakości, strzelaliśmy sporo goli, były ładne akcje i to wszystko było ładne dla oka.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.