Ada - takie imię nadano niedźwiadkowi, który został odłowiony w Bieszczadach. Misiek został zauważony przez leśników. Odłączył się od matki, przewracał się, nie miał sił na wędrówkę. U zwierzaka podejrzewano chorobę i przekazano go do przemyskiego Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych. Jest już pierwsza diagnoza specjalistów.
CZYTAJ TAKŻE: MAŁEGO NIEDŹWIADKA PRZED WILKAMI URATOWALI LEŚNICY
Badania wskazują, że Ada ma anaplazmozę - chorobę zakaźną przenoszoną przez kleszcze. Powoduje potrząsanie głową, przewracanie się, drżenie, zmiany w płucach, infekcję, podwyższony poziom leukocytów. Jest to groźna choroba, która atakuje mózg i płuca, ale można ją leczyć. Już teraz niedźwiadek dostaje antybiotyki.
Nie można wykluczyć, że misiek ma inne choroby. Cały czas trwa diagnostyka zwierzaka. W tym stanie nie miałby żadnych szans w swoim naturalnym środowisku. Jeśli następne badania przyniosą dobre wiadomości to odzyska wolność.
O ratowanym niedźwiadku usłyszała już cała Polska. Pojawiło się wiele opinii, a są one głównie pozytywne, ale mamy też krytyczne głosy w dyskusji. Jedną z takich osób jest dyrektor poznańskiego ZOO - Ewa Zgrabczyńska.
- Dlaczego tak bardzo żałuję, że roczny niedźwiadek nie został zjedzony przez wilki? Bo zakłócono prawa natury. Tak samo po ludzku mi żal jak małego misia, młodego wilka umierającego z głodu czy od świerzbowca drążącego. Nie miałam wpływu na decyzję wyekstrahowania Cisnej z natury, po kilku tygodniach z człowiekiem nie było innej drogi niż azyl. Nie wolno nam tworzyć mitów, że takie niedźwiedzie po kontakcie z człowiekiem mogą wrócić do natury, to niemożliwe i skończy się ich zastrzeleniem, bo będą do tego człowieka i źródła łatwej karmy wracać. Nie wolno podejmować decyzji o losie niedźwiedzi osobom, które nie mają o nich pojęcia, tym bardziej że mamy znakomitych specjalistów od zarządzania gatunkami chronionymi, w tym od niedźwiedzi. To doktorzy Agnieszka Sergiel i Robert Maślak powinni doradzać. A niedźwiedzia nie powinno się zabierać z natury, tylko w tej naturze pozostawić. Na śmierć lub wolne życie. Jeśli pomoc, to sedacja w miejscu i tam leki. To moja odpowiedź na tworzone historie uratowania niedźwiadka.
- wskazuje Ewa Zgrabczyńska.
Co o tej sprawie pisze wspomniany Robert Maślak?
- Leśnicy nie powinni podejmować decyzji o tak drastycznej ingerencji. Jeśli to w ogóle prawda, że w pobliżu były wilki, to tym bardziej należało pozostawić tego niedźwiedzia w naturze. Wilki i niedźwiedzie spotykają się często w pobliżu ofiar, nieraz podbierają sobie pokarm, a jeśli mają okazję, to zapolują na młode drugiego gatunku. Wydaje się to okrutne, to tak działa przyroda.
- wskazuje doktor Maślak.
Jaka jest Wasza opinia w tej sprawie?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.