reklama

Zakrwawiona dziewczynka i cień żołnierza. Co kryją lasy pod Mielcem?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Freepik

Zakrwawiona dziewczynka i cień żołnierza. Co kryją lasy pod Mielcem? - Zdjęcie główne

Tajemnicza postać szybko zyskała miano „ducha z Przyłęku”. | foto Freepik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMówi się, że każda miejscowość ma swoją miejską legendę, ale Mielec i okolice mają coś więcej – drogę, na której od lat dzieją się rzeczy trudne do wyjaśnienia. To odcinek prowadzący z Mielca przez Przyłęk i Biesiadkę w stronę Kolbuszowej i Rzeszowa. Leśna, kręta trasa, szczególnie nocą, nabiera zupełnie innego charakteru. Przez lata zyskała miano „drogi strachu”, a lokalne opowieści, choć opowiadane czasem z przymrużeniem oka, potrafią przyprawić o gęsią skórkę.
reklama

Jeśli zapytasz starszych mieszkańców Mielca lub okolicznych wsi o to, gdzie w regionie straszy, wielu bez wahania wskaże odcinek drogi nr 875. To trasa biegnąca przez Przyłęk i Biesiadkę w stronę Kolbuszowej i Rzeszowa. Leśny, kręty fragment, pozornie zwyczajny, ale owiany legendą, która krąży tu od co najmniej dwóch dekad.

Historia sięga lat 2000. Wszystko zaczęło się od coraz liczniejszych relacji kierowców, którzy wracając nocą do domu, twierdzili, że na drodze widzieli tajemniczą postać – niekiedy była to zakrwawiona dziewczynka, innym razem sylwetka żołnierza. Postacie pojawiały się nagle, przebiegały przez drogę lub stały przy kapliczce, po czym znikały. Dosłownie. Żadnych śladów, żadnych świadków – poza samym kierowcą.

reklama

Z początku traktowano te opowieści z przymrużeniem oka. Ot, zmęczenie, gra świateł, może jakiś nietrzeźwy pieszy... Ale liczba zgłoszeń rosła. I co ciekawe – zawsze dotyczyły tego samego odcinka lasu.

W końcu historia urosła do rangi lokalnej sensacji. Mówiono, że widmowa dziewczynka to ofiara tragicznego wypadku, który wydarzył się wiele lat temu na łuku drogi. Inni sądzili, że duch pochodzi z czasów wojennych, być może była to córka jednej z więźniarek dawnego obozu pracy. W pobliskich lasach przecież nie brakuje dramatycznych śladów historii – od frontów wojennych, przez poligony, po masowe groby.

Drugi z bohaterów tej mrocznej legendy – żołnierz-widmo – miał zginąć w niezwykłych okolicznościach. Według opowieści próbował on zniszczyć figurę Matki Boskiej stojącą przy drodze, ale kula odbita od kamienia trafiła w niego samego. 

Z czasem zrobiło się o sprawie głośno również poza regionem. Przyjechała ekipa Fundacji Nautilus – z kamerami noktowizyjnymi, reflektorami w podczerwieni i nawet jasnowidzem na pokładzie. Spędzili noc na drodze, licząc na kontakt z tym, co niewidzialne. Duchów co prawda nie udało się złapać, ale zarejestrowano nietypowe pole magnetyczne, które – jak twierdzą niektórzy – może powodować dezorientację, złudzenia.

reklama

W międzyczasie miejska legenda rosła. Zaczęto mówić o „drodze strachu”, a niektórzy wręcz unikali jazdy nocą przez Biesiadkę. Inni traktowali to jako obowiązkowy punkt wakacyjnych ognisk i rozmów „z dreszczykiem”. Historie o dziewczynce z różańcem czy o żołnierzu z zaświatów doskonale wpisywały się w klimat letnich wieczorów w lesie.

Dziś, po dwudziestu latach, niewielu traktuje te historie całkiem poważnie, ale nikt też jednoznacznie im nie zaprzecza. Ot, taki lokalny mit, który nadal krąży od ust do ust. Na spotkaniach, przy piwie, na forach internetowych.

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu korso.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo