Tradycja "sądu nad Judaszem" sięga XVIII wieku, jednak w Pruchniku kilka lat temu rytuał zaniknął. 19 kwietnia wrócił jednak na Podkarpacie i odbił się szerokim echem nie tylko w całej Polsce, ale i zagranicą.
Obyczaj ten nawiązuje do historii zmartwychwstania Chrystusa, choć swoje korzenie ma w pogańskim topieniu Marzanny. Całe wydarzenie rozpoczynało się zwykle w Wielki Czwartek, kończyło następnego dnia. Kukła Judasza była sądzona, by ostatecznie zawisła na wieży kościelnej.
Wielki Piątek był dniem, kiedy kukła była strącana z wieży, bita i włóczona ulicami wsi. Kulminacyjnym punktem sądu było wrzucenie podpalonej kukły do rzeki.
Czasem zwyczaj miał charakter antysemicki. Wtedy kukła przypominała Żyda, a sami Żydzi po obrzędzie byli atakowani przez uczestników. W końcu kościół, który wcześniej akceptował zwyczaj, zakazał jego organizowania.
הטקס המחליא הזה מתברר הוא מסורת עתיקה בפולין. בעבר דאגו גם לסמן את הבובה באמצעות מגן דוד על הזרוע @kann_news pic.twitter.com/TLdF9m82pm
— Antonia Yamin (@antonia_yamin) 21 kwietnia 2019
Zwyczaj zachował się na Podkarpaciu, w Małopolsce czy na Śląsku. Ale sąd nad Judaszem etnografowie uznali za wyróżniający tylko nasze województwo.
W tym roku po raz pierwszy zrobiło się głośno, ponieważ kukła z Pruchnika przypominała Żyda. O wydarzeniu natychmiast wypowiedziały się Konferencja Episkopatu Polski, Światowy Kongres Żydów i izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, krytykując obrzęd.
Episkopat w Polsce odciął się od wydarzenia, uznając, że nie będzie tolerancji dla aktów propagandy.
Trzy osoby usłyszały zarzuty
21 maja do Sądu Rejonowego w Jarosławiu zostały wniesione trzy sprawy w związku z wydarzeniami w Pruchniku. Obwinione zostały trzy osoby: Filip W., Witold K. oraz Wiesław T. Trzej mężczyźni usłyszeli zarzuty dotyczące nieobyczajnego wybryku, tamowania ruchu drogowego i naruszenia przepisów przeciwpożarowych.
- 31 maja rozstrzygneła się sprawa w związku z postawionymi zarzutami, dotyczącymi nieobyczajnego wybryku i tamowania ruchu drogowego. Obwiniony Filip W. został uznany winnym stawianym mu zarzutom. Usłyszał wyrok jednego miesiąca ograniczenia wolności, polegający na wykonywaniu nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cel społeczny na rzecz społeczności lokalnej w wymiarze 40 godzin w stosunku miesięcznym. Wyrok jest nieprawomocny - przekazała nam sędzia Małgorzata Reizer, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Przemyślu.
Pozostałe dwie sprawy nie mają jeszcze rozstrzygnięcia. Witoldowi K. postawiony został zarzut nieobyczajnego wybryku, a Wiesławowi T. oprócz tego naruszenie przepisów przeciwpożarowych.
Do sprawy będziemy wracać.