- Samozwańczo - bo nie mam wiedzy, czy był ktoś taki przede mną - mogę ogłosić się pierwszym człowiekiem, który nie umiejąc pływać, spłynął na pontonie, bez silnika, na samych wiosłach, wszystkie 10 najdłuższych rzek Polski
- napisał Piotr Durak, polonista jednej z rzeszowskich szkół i podróżnik z zamiłowania.
Zaznaczył, że trwało to równo 10 lat.
- W tym roku mija właśnie 10. rocznica mego pierwszego spływu z Rzeszowa do Gdańska. Były burze z gradem, wiatr, pod który nie da się płynąć, oparzenia słoneczne, bagna i zatory, zwalone drzewa i mosty, miliony komarów i gzów, kolizje z bobrami, wspaniali ludzie i ponad 10 tys. km włącznie, zajeżdżone trzy pontony. I bardzo mnie to cieszy
- dodał pasjonat polskich rzek.
Przez wszystkie te lata przepłynął Wisłę, Odrę, Wartę, Bug, Narew, San, Noteć, Pilicę, Wieprz i Dunajec oraz kilkanaście mniejszych rzek.
Cel osiągnięty! Pytamy Piotra Duraka, jakie miejsca chciałby zdobyć teraz?
- Na studiach była korona gór polskich, teraz były to rzeki, ale pewnie dalej będę po nich pływał. Być może wrócę na Bug, bo jest bardzo piękny, kilkakrotnie już spłynąłem całą Wisłę do Bałtyku, ale zawsze chętnie to powtórzę. Są też piękne nieco mniejsze rzeki, które czekają: Brda, Bzura, Bóbr. Ale tak największym marzeniem to są wielkie rzeki Europy: Dunaj, Wołga, Dniepr, Dniestr, Łaba oraz rzeki syberyjskie jak Lena czy Ob. Ale to już wymaga dużo czasu i świetnej kondycji
- zdradził podróżnik, zaznaczając, że pływa dla siebie i dla kontaktu z naturą.
- To najlepszy odpoczynek i oderwanie od cywilizacji. Nie robię z tego kolekcji czy wyczynu
- spuentował.