Pedofil w kościelnym zaciszu

Opublikowano:
Autor:

Pedofil w kościelnym zaciszu  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Tragedie małych dzieci dzieją się nie tylko w miastach, ale często na wsiach, w małych miejscowościach. Tam, gdzie nikt nie widzi, nikt nie słyszy, gdzie ksiądz jest największym autorytetem i ucieleśnieniem dobra, dochodzi do największych dziecięcych nieszczęść. Molestowania i gwałtów przez duchownych. Tak było u nas, na Podkarpaciu, we wsi Lipa.

Koszmar dzieci, które spotkały na swojej drodze księdza Stanisława, zaczął się 15 lat temu, najpierw w Otroczu (powiat janowski, województwo lubelskie, kiedyś tarnobrzeskie), później w Lipie (powiat stalowowolski). W Otroczu duchowny pracował 12 lat, w 2004 roku, według oficjalnych informacji, został mianowany przez Biskupa Ordynariusza administratorem parafii w Lipie i przysłany do budowy kościoła. Mieszkańcy obu miejscowości go uwielbiali: serdeczny, z poczuciem humoru, zawsze uśmiechnięty, pomocny. I gdyby nie odwaga 14-latka z Lipy, który jako pierwszy odważył się opowiedzieć o głęboko skrywanej tajemnicy, sekret księdza i kilku ministrantów, nadal znałyby tylko ściany zakrystii.

Opowiedział rodzicom, jak ksiądz w zakrystii przed wieczorną mszą zaszedł go od tyłu i wsadził rękę w spodnie. Młodszy brat chłopaka uczestniczący we mszy potwierdził, że tego dnia, kiedy molestowany 14-latek czytał pismo, przekręcał słowa, nie mógł się skupić, czytał ze łzami w oczach. Tak, jakby stało się coś strasznego. O sprawie zrobiło się naprawdę głośno, kiedy chłopak opowiedział o wszystkim wikariuszowi lipskiej parafii. Wikariusz poinformował dyrekcję szkoły, a szkoła prokuraturę.

Wielu mieszkańców Lipy nie wierzyło w historię 14-latka, twierdząc, że szuka rozgłosu, lubi być w centrum uwagi i na pewno wiele faktów ubarwił. Podobne reagowały rodziny chłopców z Otrocza, mieli siedzieć cicho, nic nie mówić. I nie mówili. Ale kiedy najmłodsza z ofiar wyciągnęła rękę o pomoc, za nią poszły następne. Wszyscy zostali przesłuchani. Ksiądz Stanisław M. mógł usłyszeć cztery zarzuty, ale jeden się przedawnił.

Duchowny został aresztowany i ostatecznie oskarżony o trzy czyny. Groziło mu do 12 lat więzienia. Początkowo wszystkiego się wypierał, jednak początkiem tego roku dobrowolnie poddał się karze i sam zaproponował dla siebie trzy lata więzienia. Prokurator i sędzia wyrazili zgodę. Sprawa zakończyła się na jednej rozprawie.

Do molestowania młodego mieszkańca Lipy dosło w kwietniu, ale jak się okazało, takich sytuacji było więcej. Nie tylko w Lipie, ale i w Otroczu. Równo rok temu, w maju, ksiądz Stanisław M. trafił do aresztu i za kratami już pozostał.

Oprócz kary bezwzględnego więzienia sąd orzekł wobec Stanisława M. pięcioletni zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi i pięcioletni zakaz zajmowania stanowisk związanych z edukacją – mówił prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.

Do sprawy będziemy wracać.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE