Strajk w obecnym kształcie nikogo nie wzruszy, nie przyniesie też żadnych skutków. Jestem zawiedziony, bo spodziewałem się, że strajk będzie wyglądał inaczej. Że nauczyciele przestaną robić to, co przedstawiają jako bezsensowne i ograniczające - czyli przestaną realizować narzucony program, na który tak narzekają, przestaną wypełniać papiery, robić kartkówki i zaczną po prostu fajnie spędzać czas z uczniami. Grać, rozmawiać, oglądać ciekawe filmy, wychodzić na zewnątrz.
Tymczasem jest odwrotnie - będą robić tylko to, co nudne i przedstawiane jako ograniczające (realizacja materiału i wypełnianie papierów) a przestaną robić to, co wzbogacające (wycieczki, spędzanie czasu z uczniami itd.). Nie rozumiem tej logiki. W kogo to właściwie uderzy?
Na złość rządowi i społeczeństwu będziemy więcej czasu poświęcać na narzucone obowiązki, które nie dają poczucia sensu?
Wciąż czekam na prawdziwy BUNT - taki, który pozwala na wyrażenie siebie, na autonomię, na zerwanie z centralizmem.
Taki, gdzie pójdzie jasny komunikat: Nie będziemy robić tych narzuconych głupot za tak kiepskie płace! Mamy gdzieś te programy, plany wynikowe i bezsensowną biurokrację! Odmawiamy robienia tych bzdur!
To będzie dopiero edukacja w wolności.
A póki co jest to faktycznie strajk wymierzony w rozwój ucznia, który władza będzie mogła spokojnie ignorować.
Dlatego też ja nie zrezygnuję z kółek z uczniami, ani z wycieczek szkolnych, choć to wolontariat. Bo kocham swoją pracę, i uczniów.