Zobacz, jak wyglądały piąte urodziny Fundacji Kubka Biznesu:
Jak powstała Fundacja "Kubek Biznesu"?
Wspólnie z bratem w 2014 roku siedliśmy sobie przy kawce i zaczęliśmy się zastanawiać, co zrobić dla mieleckiego biznesu. Powodem tego rozmyślania było to, że jak czytaliśmy wszystkie lokalne portale czy gazety, to stwierdziliśmy, że o mieleckim biznesie nie ma szczegółowych informacji. Takich, które mogłyby zainteresować przedsiębiorców. Były informacje tylko dotyczące delegacji, powstania firm, nowych produktów czy zamykających się spółek. To były jednak tylko krótkie newsy, które nic szczególnego nie dawały - nie było tam konkretnych treści. Nas interesowały jednak inne rzeczy, jak na przykład organizacja pracy albo w jaki sposób pomóc tym mieleckim firmom oraz co zrobić, aby szczególnie ci młodzi ludzie, którzy prowadzą działalność gospodarczą, dowiedzieli się, na przykład - jak zarządzać? Jakie błędy są w prowadzeniu firmy? Co zrobić, kiedy ma się problemy z instytucjami państwowymi? Pomyśleliśmy, żeby stworzyć portal stricte biznesowy dla Mielca. To niestety nie wypaliło, bo koszty były duże. Postanowiliśmy zatem spróbować z czymś innym. Wzorem dla śniadań Kubka Biznesu, były "czwartki jakości" prowadzone raz w miesiącu przez jedną z firm, która zajmowała się systemami ISO. Ponieważ jeździłem na te czwartki jakości, to stwierdziłem, że świetnym pomysłem będzie sprowadzenie tego na nasz grunt, tylko po zmodyfikowaniu tego do naszych warunków. Tak powstały śniadania Kubka Biznesu i fundacja.
Kiedy miało miejsce pierwsze wydarzenie? Spotkaliście się z dużym zainteresowaniem?
Pierwsze śniadanie miało miejsce w grudniu 2014 roku - mój brat, jako że był wtedy dyrektorem banku, to załatwił kapitał na to wydarzenie. Tematem tego pierwszego spotkania było zarządzanie czasem. Przyszło wtedy siedem osób - malutko. Zaprosiliśmy dziennikarza jednego z portali informacyjnych działających w Mielcu i on zrobił nam z tego relację, po której sądzić by można było, że to naprawdę wielka impreza. (śmiech). Nawiasem mówiąc przy pierwszym spotkaniu mieliśmy problem z prelegentem, mówiąc krótko - nawalił. W ostatniej chwili powiedział, że nie ma czasu. Musiałem samemu wygłosić tę prelekcję, ale udało nam się. Relacja z wydarzenia poszła w sieć i na kolejne spotkanie już w styczniu 2015 roku, przyszło nam 50 osób.
Taka liczba uczestników już naprawdę robi wrażenie - zwłaszcza, jak na spotkanie networkingowe i mieleckie warunki. Rozumiem, że był to zdecydowanie motywujący bodziec do działania?
Tak, uznaliśmy wtedy, że będziemy prowadzić śniadania Kubka Biznesu, co miesiąc. Nawiązaliśmy kontakt z właścicielami restauracji w Mielcu, a oni zapraszali nas do siebie, w końcu to dla nich również była reklama. Staliśmy się dość znaną fundacją w Mielcu, zwłaszcza w świecie biznesowym. Doszło do tego, że nawet ówczesny prezydent śp. Daniel Kozdęba, zaproponował nam, żebyśmy prowadzili panel dyskusyjny na temat biznesu w Mielcu, z udziałem prezesów na wysokim szczeblu. Zrobiliśmy to - wtedy staliśmy się bardzo znani. To spotkanie zorganizował Urząd Miasta, były to dwa czy trzy wydarzenia. Plany były jeszcze szersze - myśleliśmy o stworzeniu szkoleń, a nawet Akademii Kubka Biznesu. Uznaliśmy jednak, że najlepiej czujemy się w śniadaniach Kubka Biznesu. Mieliśmy jednak pewną zasadę - na każde spotkanie zapraszaliśmy fachowca. Na nasze wydarzenia przychodziło coraz więcej ludzi. Doszło nawet do tego, że kiedy pojechałem do Rzeszowa na spotkanie biznesowe do BNI, to okazało się, że nawet tam jesteśmy znani. Nawiązaliśmy również kontakt z Państwową Wyższą Szkołą w Tarnobrzegu.
Jak doszło do zawiązania tej współpracy z uczelnią w Tarnobrzegu?
Na jednym z naszych śniadań Kubka Biznesu obecny był dziekan dr Kasprzyk z tarnobrzeskiej uczelni i zaproponował nam, żebyśmy zorganizowali takie wydarzenie w Tarnobrzegu. Później takie spotkanie biznesowe przeprowadziliśmy również w Nowej Dębie. Nasze śniadania bardzo spodobały się także burmistrzowi Połańca, który zaprosił nas do organizacji spotkań biznesowych również w swoim mieście. Także wyszliśmy poza Mielec.
Takich spotkań biznesowych i networkingowych jest bardzo dużo, prawda? Nie każdy może się jednak poszczycić pięcioma latami działania...
Tak, tego typu wydarzeń jest dużo. Sam w wielu uczestniczę i uczestniczyłem. Większość z nich jednak przetrzymuje dwa-trzy spotkania i na tym się kończą. My zrobiliśmy ich już 40. To daje nam naprawdę dużą satysfakcję. Kiedyś nawet jeździłem na takie wydarzenia do Rzeszowa, nazywało się to bodajże śniadaniami biznesowymi. Robione to było z naprawdę wielkim rozmachem, na G2A Arenie w Jasionce. Oczywiście, wynajęty tam był jedynie mały sektor, bo na spotkania przychodziło 20-30 osób. Po pewnym czasie jednak to upadło, kiedyś zapytałem organizatora, co się stało. Stwierdził, że nikt nie przychodził, brakowało czasu, nie było chęci... A do nas ludzie przychodzą, a nawet przyjeżdżają z tego Rzeszowa.
Jakie są właściwie cele śniadań Kubka Biznesu? Chodzi tylko o networking?
Założyliśmy sobie tak naprawdę trzy podstawowe cele. Po pierwsze - przekazywanie wiedzy biznesowej, po drugie - umożliwienie kontaktu pomiędzy przedsiębiorcami, czyli właśnie networking i po trzecie ewentualnie pomoc w nawiązywaniu współpracy biznesowych. Mamy takie przykłady, że na Kubku Biznesu zawiązywały się takie procesy i zaczęło to dobrze funkcjonować. Wartością dodaną są właśnie spotkania w przerwie pomiędzy prelekcją, gdzie przedsiębiorcy mogą się zapoznać, porozmawiać o ewentualnych próbach założenia nowego biznesu.
To wydaje się być właśnie najlepszą częścią śniadań Kubka Biznesu, taką ich esencją.
Dokładnie - networking. My też nigdy nie byliśmy nachalni, żeby zapraszać kogoś czy coś takiego. Ludzie sami przychodzili. Nie ma tutaj tak jak w innych biznesowych spotkaniach, że istnieje obowiązek przychodzenia na wydarzenia, na przykład raz w tygodniu. U nas to jest dobrowolne - chcesz przyjść? Przyjdź. Nie mamy takich ambicji, żeby robić to dla dużych firm, a to dlatego, że mają one nieco inne procedury, zasady działania. Nie mamy też ambicji takich, żeby stworzyć z tego jakieś wielkie imprezy, żeby przychodziło tutaj 100 osób czy więcej. Mieliśmy parę spotkań, na których było więcej niż 50 ludzi i uważam, że to było mało efektywne. Idealna jest grupa 20 osobowa - do tego właśnie dążymy. Po każdym spotkaniu robimy sobie także ankiety, żeby uwzględnić uwagi i prośby uczestników, a później zabieramy się do organizacji następnych śniadań.
Czyli głównym targetem dla Kubka Biznesu są mali i średni przedsiębiorcy, tak?
Dokładnie.
A start-upy?
Też. Przede wszystkim ci mali. Nigdy nie było na śniadaniu przedstawiciela, na przykład Black Red White, Melexu czy PZL-u. To jest ta półka wyższa i co my będziemy rozmawiać z PZL-em, jeśli właściciel jest w Stanach Zjednoczonych i takie szkolenia czy spotkania dla swoich pracowników może zorganizować o każdej porze dnia i nocy, i za każde pieniądze. (śmiech).
Choć na poprzednim spotkaniu śniadania Kubka Biznesu był obecny MARR (Mielecka Agencja Rozwoju Regionalnego), a to już dość duży i konkretny gracz, prawda?
Tak. Niemniej MARR to podmiot, który gromadzi w sobie nie tylko dużych, ale i małych, bo w inkubatorach przedsiębiorczości są przede wszystkim drobni biznesmeni.
Na śniadaniach Kubka Biznesu często pojawiali się przedstawiciele firm, które wywodzą się właśnie z tych inkubatorów, prawda?
Tak, na przykład McDesign czy Noeza... Zresztą, w zarządzie naszej fundacji był nawet właściciel jednej z tych firm, które wywodzą się właśnie z inkubatorów przedsiębiorczości. Kadencja jednak już się skończyła i będziemy wybierać nowy zarząd. Teraz mieliśmy zresztą rok przerwy z powodu moich problemów zdrowotnych. Trzeba było się wtedy zająć innymi rzeczami. Niemniej, nasze spotkanie rocznicowe, które miało miejsce w grudniu 2019 roku, w mojej ocenie było udane i uczestnicy podzielali moje zdanie. Pomijając trochę, że nasz prelegent się nieco rozgadał, ale on taki jest (śmiech). Znam Tomasza Pawęzkę na tyle, żeby wiedzieć, że jeśli powiem, że ma mówić do 11:00, to będzie prowadzić prelekcję do 11:30 (śmiech).
Od jakiegoś czasu śniadania Kubka Biznesu mają bardziej stałą lokalizację. Teraz jest to Hotel Polski w Mielcu, jak do tego doszło?
Od pewnego czasu zaczęliśmy zmieniać nieco koncepcję naszych spotkań. Na początku robiliśmy to we wszystkich restauracjach w Mielcu. Potem zaczęliśmy szukać dwóch-trzech stałych lokali. Padło na Hotel Polski i Iskierkę, zaczęliśmy prowadzić śniadania w tych obiektach na zmianę. Nie mamy jednak stałej umowy z jakimkolwiek lokalem. To, że padło ostatecznie na Hotel Polski wynika z dobrej woli prezesa Bogdana Rojkowicza, który jest nam bardzo przychylny. Okazuje się, że w tej sferze biznesowej jest dużo osób, które chcą pomagać - nie wszyscy tylko gonią za pieniądzem, i to jest ich głównym celem. Są tacy, którzy to robią, owszem, ale chcą dać coś od siebie, zrobić coś więcej.
Mówił Pan wcześniej o tym, że na śniadaniach uczestniczyli nawet włodarze miast - śp. prezydent Mielca Daniel Kozdęba i burmistrz Połańca. Czy jacyś jeszcze lokalni politycy się tutaj pojawiali?
Tak, był też na przykład były prezydent Mielca Janusz Chodorowski. Obecnego prezydenta miasta Jacka Wiśniewskiego jeszcze nie było, ale nie ukrywam, że planujemy go zaprosić. Na śniadaniu była także kiedyś Pani poseł Krystyna Skowrońska, przedstawiciele Starostwa Powiatowego w Mielcu czy Urzędu Miasta, Pan Bogdan Bieniek, Pan Marek Paprocki... Wiele znanych postaci w podkarpackiej czy mieleckiej polityce. Zresztą, sam kiedyś - jako prezes Fundacji Kubka Biznesu, zostałem członkiem komisji ds. jakości nauczania przy Państwowej Wyższej Szkole w Tarnobrzegu. Jeżdżę tam od czasu do czasu na zebrania i debatujemy, co zrobić, aby uczelnia wprowadzała zmiany, czy otwierała nowe kierunki.
To już piąty rok Kubka Biznesu. To naprawdę imponująca ilość lat, jak na dość spontaniczny pomysł.
Powiem Panu taką zabawną anegdotę z tym związaną. Kiedy mieliśmy spotkanie Kubka Biznesu w Tarnobrzegu, to podszedł do mnie pewien mężczyzna i zapytał o datę powstania naszej Fundacji. Zapytał - 12 grudnia 2014 rok, czy myśleliście specjalnie nad tym dniem? Czy może był to przypadek? Powiedziałem, że w ogóle nie myśleliśmy nad tą datą. Uznaliśmy, że zaczęcie naszej działalności, to po prostu pierwsze spotkanie. Powiedział mi wtedy, że jest numerologiem i że na podstawie daty jest w stanie ocenić, czy coś będzie funkcjonować, czy nie. Stwierdził, że suma liczb tej daty oznacza, że odniesiemy sukces. Ja nawet nigdy o tym nie myślałem. W biznesie jest jednak takie powiedzenie, że jeśli firma przetrwa dwa lata, to będzie funkcjonować. My na torcie mieliśmy już piątkę. (śmiech).
Jakie są dalsze plany Fundacji Kubka Biznesu?
W tej chwili czeka nas wybór nowego zarządu, choć mamy już koncepcję. Wybieramy także nową radę Fundacji. Doprowadzamy również sprawy z zaległymi sprawozdaniami, które przez ten cały czas się nagromadziły. I cóż - działamy dalej. Na początku chcemy śniadania Kubka Biznesu robić cyklicznie. Nie ukrywam, że mam plany działać szerzej, m.in. ze szkoleniami biznesowymi pod egidą Kubka Biznesu. Prowadziłem już pierwsze rozmowy wśród naszych gości. Idziemy także w kierunku współpracy z MARR-em.
Mówimy o szkoleniach dla menadżerów? Przedsiębiorców?
Trudno mi powiedzieć w tej chwili. Na pewno chcemy się skupić na małych przedsiębiorcach, a z czasem jak się to rozwinie? Życie pokaże.
Uczestnicy zgłaszają się już sami, nie trzeba ich "zachęcać"?
W biznesie zawsze trzeba prowadzić jakieś działania, które będą atrakcyjne. Nasza filozofia jest taka - jeśli ktoś do nas przyszedł, to zapisujemy go do naszej bazy. Uczestnicy podpisują zgodę, aby mieć możliwość bycia informowanym o nadchodzących wydarzeniach i my mailowo ich zapraszamy.
Są jakieś czołowe postacie dla Kubka, które pojawiają się praktycznie zawsze?
Takie postacie oczywiście są. Na przykład Tomasz Pawęzka, Marta Rączka-Żurawska, Mariusz Chmielowiec. Dawniej często przychodził Ryszard Kętrzyński, choć chyba w ostatnim czasie się nie pojawia. Takich postaci jest dużo - mieliśmy często stałe grupy z Tarnobrzega, Połańca... w tym także ze szkół i uczelni. Czołową postacią była także śp. Anita Szymczuch z Noezy.
Pani Anita na piątych urodzinach Kubka Biznesu została uczczona minutą ciszy - widać, że miała duży wkład w fundację.
Anita Szymczuch dużo mi pomogła. To była osoba, dla której nie było rzeczy nie do załatwienia. Bywały sytuacje, w których na przykład jakiś prelegent nie mógł się pojawić na dwa-trzy dni przed Kubkiem, z różnych powodów. Dzwoniłem wtedy do Anity i mówiłem: "odwołamy to, no bo co zrobimy?", zawsze kazała poczekać. Po godzinie oddzwaniała i mówiła, że załatwiła nowego prelegenta. Była dla nas taką dobrą duszyczką, sporo pomagała.
Czy na Kubku Biznesu jest miejsce dla freelancerów?
Tak, my nie ograniczamy tutaj zakresu branż, które mogą uczestniczyć. Przyjmujemy każdego z otwartymi ramionami. Byli tutaj przeróżni przedstawiciele, na przykład z banków. Na naszym pierwszym spotkaniu, to były praktycznie same banki (śmiech). Obecni byli nawet przedstawiciele państwowych instytucji, na przykład Urzędu Skarbowego. Zapraszaliśmy ich po to, aby wyjaśniali kwestie związane, na przykład z podatkami.
Czego Kubek teraz najbardziej potrzebuje?
Na pewno musimy uporać się ze sprawami organizacyjnymi. Wybór nowej rady, zarządu. Nie wiadomo także jak będzie z siedzibą, bo z różnych względów będziemy ją zmieniać. W tej chwili jednak główny cel, to uporanie się ze sprawami organizacyjnymi, dobranie ludzi, którzy potrafiliby sobie poradzić z prowadzeniem Fundacji. Później zobaczymy, co dalej.
Mówił Pan, że na śniadaniach Kubka Biznesu powstawały czasem nowe biznesy. Rozumiem, że można tutaj znaleźć nie tylko partnerów czy wspólników, ale również klientów, prawda? A co z pracą? Czy na śniadaniu Kubka można ją znaleźć?
Jeśli chodzi o klientów, to tak. Co do pracy - podejrzewam, że tak, choć nie mamy na to dowodów, sygnałów, że działo się to bezpośrednio. Niemniej, zapraszaliśmy również przedstawicieli wszelkich agencji, które zajmują się poszukiwaniem pracowników. Opowiadali oni także o błędach, jakie robią - zarówno oni, jak i firmy, które są w trakcie poszukiwania pracownika. Z tego, co mi wiadomo, to ze dwie czy trzy osoby, znalazły pracę po śniadaniu, na których były prowadzone tego typu prelekcje. Na śniadaniach Kubka Biznesu można znaleźć tak naprawdę wszystko. Raz mieliśmy taką jedną dość humorystyczną przygodę z pewnym Panem, który podczas przedstawiania się na naszym śniadaniu, wstał i powiedział, że on w zasadzie przyszedł tutaj, bo szuka żony i jego głównym celem jest, aby się ożenić, więc wykorzystuje każdą sytuację, żeby to zrealizować. Na spotkania przychodziła także jego siostra i powiedziała, że w końcu udało mu się ten cel zrealizować. Czy żonę znalazł na śniadaniu Kubka Biznesu? Trudno powiedzieć, ale w końcu dopiął swego. (śmiech).