Historię Michała Kraty opisała Stal Rzeszów. Kibic rzeszowskiej drużyny, gdy tylko może odwiedza stadion przy ulicy Hetmańskiej 69.
- Nie inaczej było w niedzielę, 4 sierpnia, podczas meczu z Legionovią Legionowo, kiedy wspierał naszą drużynę z wysokości trybun, a po meczu został... bohaterem!
- poinformowała Stal Rzeszów. Michał Krata, wychodząc ze stadionu, z kolegą zauważył leżącego mężczyznę. Ponieważ przez 12 lat pracował jako ratownik medyczny, wiedział, jak profesjonalnie udzielić pomocy potrzebującemu mężczyźnie.
Michał Krata opowiedział Stali Rzeszów całe zajście:
- Wyszliśmy z meczu, mieliśmy iść w stronę Hetmańskiej i jeden z kolegów nagle zorientował się, że ktoś leży, prawdopodobnie nieprzytomny. Mieliśmy nadzieję, że może po prostu jest pijany, ale mimo to podeszliśmy sprawdzić. Obok kucała już jedna kobieta, która prawdopodobnie położyła go w pozycji bezpiecznej, czyli na boku. Oceniłem sytuację, potrząsnąłem nim lekko, by sprawdzić czy zareaguje. Nie reagował
- opowiedział.
- Przewróciłem go na plecy, po czym okazało się, że mężczyzna w ogóle nie oddycha. Tętno było wyczuwalne przez chwilę, po czym zupełnie znikło. W tamtym momencie zaczął sinieć, przybierać barwy szare, stracił funkcje życiowe. Zdecydowaliśmy się na masaż serca. Kolega zaczął uciskać, a ja robiłem wdechy. Oczywiście wcześniej odchylając głowę i udrożniając drogi oddechowe. Potem jeszcze jeden cykl i się zmieniliśmy. Zdecydowaliśmy się przerwać, by zobaczyć czy coś się zmieniło. W międzyczasie raz kaszlnął, natomiast żadnej poprawy nie było, więc znów zaczęliśmy resuscytację krążeniowo-oddechową
- kontynuował.
Kiedy przyjechała karetka, kibic Stali widział już, że mężczyzna żyje - funkcje życiowe pokazywała aparatura.
- Wiedziałem już, że jest pod okiem fachowców, więc odszedłem. Powiedziałem ratownikom o resuscytacji, którą wykonywaliśmy oraz jak to się stało i na tym moja rola się zakończyła. Zrobiłem to, co należało. Zachowałem się jak każdy, kto byłby w mojej sytuacji
- zapewnił Michał Krata.