Wyniki badań potwierdzają, że wózki w sklepach są bardziej brudne niż publiczne toalety!!!
- Naukowcy z Uniwersytetu w Arizonie dowiedli, że na 72% z przebadanych przez nich wózków wykryto obecność bakterii kałowych. Jeszcze bardziej alarmujący jest fakt, że na połowie z 85 przebadanych wózków znajdowały się potencjalnie śmiertelne bakterie E. coli
- poinformował portal MamaDu.
- To gorsze niż bakterie, które można znaleźć w toalecie publicznej. Sugerowałbym, aby ludzie pomyśleli dwa razy zanim posadzą w takim wózku swoje pociechy. Główną przyczyną powstawania siedliska bakterii w wózkach jest to, że ludzie umieszczają w nich reklamówki z surowym mięsem lub drobiem. Problemem są również przeciekające pieluszki dziecięce, których zawartość może skapnąć do wózka.
- powiedział kierujący badaniami Charles Gerba.
Polskie sklepy zapewniają, że starają się utrzymywać czystość - podaje portal MamaDu. Niektóre robią to raz na miesiąc, niektóre co pół roku. Niestety kary za zaniedbania higieniczne są tak niskie, że nie motywują do dbania o higienę. Wynoszą zaledwie kilkaset złotych.
O tym, że nie warto ryzykować, sadzając dziecko w wózku przekonała się mama 10-miesięcznego chłopczyka.
35-letnia Vivienne pojechała na zakupy z synkiem do supermarketu. Posadziła go w metalowym wózku wyposażonym w siedzisko dla dzieci. Zaledwie dobę po tym chłopiec zachorował. Gorączkował, wymiotował, miał biegunkę, puls sięgał do 220 uderzeń na minutę (prawidłowy dla 10-miesięcznego dziecka sięga 140 uderzeń na minutę).
Badania wykazały, że dziecko ma rotawirusa i salmonellę, które doprowadziły do zapalenia opon mózgowych. To był dla matki szok. Jej syn spędził na intensywnej terapii aż 10 tygodni, stracił na wadze kilogram.
Lekarze doszli do wniosku, że powodem choroby był sklepowy wózek. To siedlisko bakterii tak niebezpiecznych szczególnie dla niemowląt.
Daje do myślenia, prawda?