Pandemia koronawirusa sprawia, że cały czas pojawiają się sygnały o bojaźliwym zachowaniu lekarzy w całym kraju. Tak było w Zgorzelcu. 17-latek z podejrzeniem koronawirusa krążył w karetce od szpitala do szpitala. Okazało się jednak, że diagnoza była błędna. Nastolatek zmarł. Okazuje się, że w Tarnobrzegu doszło do nieco innej sytuacji, bo związanej z rejonizacją, której od lat już w Polsce nie ma!
Dziennikarze "Tygodnika Nadwiślański" rozmawiali z ojcem 3,5-letniej Kornelii, która mimo bólu i cierpienia związanego z ostrym zapaleniem stawu biodrowego nie została przyjęta do szpitala w Tarnobrzegu, bo... jest zameldowana w województwie świętokrzyskim.
Czytaj także: Ognisko koronawirusa w Szpitalu Pro-Familia
Tak, zamiast przyjąć osłabione dziecko na oddział szpitalny w Tarnobrzegu, skazano je na 45-kilometrową jazdę w foteliku z potwornym bólem biodra! Czarę goryczy przelewa jeszcze odpowiedź dyrektora szpitala na skargę o postępowaniu lekarza z poradni nocnej. Zdaniem władz placówki: "postępowanie lekarza było zgodne z aktualną wiedzą medyczną i nie zadbał on swoich obowiązków". Dziwne, bo rejonizacji szpitali nie ma już lat, a zatem dziecko powinno być w tej sytuacji przyjęte do tarnobrzeskiej placówki.
Sprawa została zgłoszona do Rzecznika Praw Pacjenta i jak się okazuje nie jest to pierwszy taki przypadek. Będziemy wracać do tego tematu.
Czytaj także: KORSO24.PL - informacje z Podkarpacia