Rodzice i 17-miesięczny chłopczyk o imieniu Maksymilian na co dzień mieszkali w Łańcucie. W Jastrzębiej Górze (woj. pomorskie) przebywali na wakacjach. Dwa dni przed powrotem do domu chłopczyk dostał kataru, później niewielkiej gorączki. Z czasem pojawiły się także duszności.
7 sierpnia br. zaniepokojeni rodzice zawieźli dziecko do szpitala w Pucku. Według doniesień Polsat-News, dyżurna lekarka miała przebadać dziecko stetoskopem, sprawdzić gardło i stwierdzić, że nie widzi nic niepokojącego. Zleciła zastrzyk, po którym stan dziecka, przynajmniej w teorii, miał się poprawić.
Nazajutrz rodzice wraz z dzieckiem wrócili do rodzinnej miejscowości. Gdy dotarli na miejsce postanowili odpocząć. Po przebudzeniu okazało się, że ich dziecko nie oddycha. Zespół ratunkowy przez godzinę walczył o życie 17-miesięcznego dziecka, niestety nieskutecznie. Chłopczyk zmarł. Sekcja wykazała, że przyczyną zgonu była ostra rozedma płuc i obrzęk mózgu.
Śledztwo w sprawie wszczęto 9 sierpnia. Okazuje się jednak, że sprawa z prokuratury w Łańcucie została przekierowana do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, która z kolei przekazała materiały do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Śledztwo prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowanie śmierci. Grozi za to kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
rafal.bolanowski@korso.pl