Do redakcji trafił wstrząsający list, który odnosi się do Strajku Kobiet i sytuacji kobiet.
"Długo zastanawiałam się, czy zabrać głos w tej sprawie. Zaczęłam nawet wczoraj pisać post, ale uznałam, że poczekam. Że może nieco emocje mi opadną. Nie opadły. Dlaczego pozwalam sobie napisać, co sądzę o wyroku Trybunału Konstytucyjnego?
Bo jestem matką. I to matką niepełnosprawnego dziecka. Osobą, która z tego powodu zmieniła swoje życie pięć lat temu o 180 stopni. Człowiekiem, który od 12 tygodnia ciąży leżał na Oddziale Terapii Wad Płodu. Kobietą, która przez kilka miesięcy czuwała przy swoim dziecku na OIOMie Terapii Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt. Opiekunką swojego niepełnosprawnego Syna przez 24 godziny na dobę. Tym samym jestem jego lekarką, pielęgniarką, nauczycielką i rehabilitantką.
Czy żałowałam kiedykolwiek, że mój Syn pojawił się w mojej Rodzinie? Nigdy. Przenigdy! Ale te pięć lat dało mi tak w kość, że mogłabym tym obdzielić wszystkich Rządzących, Trybunał Konstytucyjny i jaśnie nam panującego Jarosława.
Mam szczęście, że Syn mimo niepełnosprawności żyje i miejmy nadzieje, długo żyć będzie. Mam to szczęście, że jest w kontakcie. Mam to szczęście, że jest dzieckiem rokującym. Mam to szczęście, że mam wsparcie w Rodzinie.
A co jeśli bym tego wszystkiego nie miała? W naszym kraju wszystko robi się od d…. strony. Najważniejsze, by urodzić. A potem? A potem to już nie płód a dziecko. (...)"