Dramatyczne zgłoszenie świadka tych zdarzeń postawiło na nogi wszelkie możliwe służby. Po krótkiej odprawie na cyplu w Polańczyku, rusza akcja poszukiwawczo-ratownicza, prowadzona przez Wydział Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
ZOBACZ TAKŻE: Tak bieszczadzki skrawek znalazł się w Polsce. Poznaj historię kosztownej wymiany z ZSRR
- Biorą w niej udział policyjni stermotorzyści z garnizonu podkarpackiego, policyjne patrole konne, inspektorzy Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Krakowie, dyrekcja Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie, strażnicy Państwowej Straży Rybackiej z województwa podkarpackiego, ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR oraz ratownicy bieszczadzkiego WOPR-u. Razem to 54 osoby - opisuje sytuację w Gazecie Policyjnej Jacek Herok.
Cała akcja ratunkowa trwa ponad 4 godziny. Odnaleziono wszystkich poszkodowanych. Udzielono i pierwszej pomocy medycznej i przewieziono do szpitala.
- W tym czasie 36 osób, policjanci, strażnicy rybaccy i ratownicy bieszczadzkiego GOPR-u, przeszli łącznie około 400 kilometrów, przeczesując trudny, górski teren. Siedem łodzi motorowych, policyjnych, straży rybackiej i WOPR-u przepłynęło łącznie prawie 300 kilometrów. Przemierzono 83 kilometry po okolicznych wzgórzach i dolinach na quadach i koniach. Przez 120 minut z powietrza teren przeszukiwały drony GOPR-u - dodaje Herok.
Opisywana sytuacja dotyczyła scenariusza ćwiczeń służb ratunkowych, które zostały przeprowadzone nie tak dawno w Bieszczadach.
(materiały KWP Rzeszów)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.